Wzgórza Strzegomskie nie są regionem szczególnie popularnym wśród turystów. Jeśli jacyś się pojawiają, zazwyczaj ograniczają się do poznawania Strzegomia (warto zobaczyć to miasto!), zahaczają o dominującą nad miastem Krzyżową Górę, ewentualnie udają się do Rogoźnicy na zwiedzanie KL Gross-Rosen. A czy ktoś zadaje sobie trud zdobycia Jaroszowskich Wzgórz – niepozornego granitowego grzbietu, który mija się w pośpiechu, zmierzając krajową „piątką” do Strzegomia od strony Wrocławia? Raczej nie. Okazuje się jednak, że to nieoczywiste turystycznie miejsce również skrywa atrakcje warte zobaczenia…
Góry wyspowe Wzgórz Strzegomskich
Wzgórza Strzegomskie to najbardziej na zachód wysunięty mezoregion Przedgórza Sudeckiego. Budują go zróżnicowane pod względem genezy i wieku skały metamorficzne i magmowe. Południowa, najwyższa część tego obszaru zdominowana jest przez granity, tworzące tam niemal wszystkie wzniesienia. Mają one charakter gór wyspowych – niewielkich ostańcowych grzbietów, które zachowały się dzięki dużej odporności na wietrzenie i erozję budujących je skał. Dodajmy, że te formy rzeźby terenu są dość stare – powstały na długo przed plejstoceńskimi zlodowaceniami, zapewne już w początkach neogenu, czyli ponad 20 mln lat temu!
Najdalej na wschód wysuniętą granitową górą wyspową Wzgórz Strzegomskich jest niskie, częściowo zalesione wzniesienie między Strzegomiem a Jaroszowem. To właśnie Jaroszowskie Wzgórza – grzbiecik o długości ok. 1,7 km i szerokości ok. 1 km, rozciągający się w kierunku NW-SE. W zasadzie można wyznaczyć tu trzy osobne kulminacje o zbliżonej wysokości od 260 do 275 m n.p.m. Wysokość względna Jaroszowskich Wzgórz to ok. 40 m.
Ostańcowy charakter wzniesienia oraz rozlokowane na jego stosunkowo niewielkiej powierzchni naturalne i antropogeniczne formy rzeźby terenu powodują, że Jaroszowskie Wzgórza można uznać za miniaturę Wzgórz Strzegomskich, szczególnie ich południowej części. Znacząco podnosi to wartość edukacyjną tego wyjątkowego zakątka. Przyjrzyjmy się więc mu bliżej.
Skalne osobliwości i suche dolinki
Przyrodniczą osobliwością opisywanego przez nas wzgórza jest kilka skałek granitowych, grupujących się po jego południowo-wschodniej stronie. Skałki nie są zbyt okazałe, nie wyrastają ponad las, nie rzucają się w oczy, nie dorównują tym z obszaru Rudaw Janowickich, Karkonoszy czy Kotliny Jeleniogórskiej. A więc co w nich takiego nadzwyczajnego? Otóż skałki Jaroszowskich Wzgórz są swego rodzaju geomorfologicznym ewenementem. Generalnie na Wzgórzach Strzegomskich tego typu formy pojawiają bardzo nielicznie i spotyka się je przede wszystkim na ich najwyższych wzniesieniach. To ubóstwo wynika głównie z cech strzegomskiego granitu, w którym dominuje cios pokładowy, czyli swoisty system poziomych spękań (zajmiemy się nimi w dalszej części). To powoduje, że granit ten nie jest wymarzonym budulcem wysokich form skałkowych, jak ma to miejsce w przypadku granitu karkonoskiego, w którym dobrze rozwinięte zespoły spękań pionowych umożliwiły nieco inny sposób wietrzenia. Skałki Jaroszowskich Wzgórz są raczej niskie i połogie.
Najosobliwsza ze skałek, wysunięta najbardziej na wschód i nosząca wielce tajemniczą nazwę Diabelskiego Kamienia (alternatywnie Diabelskiej Kołyski), składa się z płaskiego i długiego na 20 m cokołu, na którym z kolei znajduje się charakterystyczna mniejsza, zaokrąglona bryła. Wygląda, jakby miała za chwilę spaść… Być może rzeczywiście w przeszłości była ona ruchoma jak w karkonoskim Chybotku. Trudno dziś to osądzić, choć istnieje ważna przesłanka mogąca to potwierdzać.
Na wspomnianym bloku dostrzec można owalne zagłębienie o średnicy ok. 50 cm. To kociołek wietrzeniowy, powstały wskutek zamarzania i odmarzania wody na powierzchni skały. Proces taki może miejscowo prowadzić do intensywniejszego wietrzenia fizycznego granitu, a w efekcie do powstania tej ciekawej mikroformy. Spotykane w skałach zagłębienia o takiej genezie często mają bardzo regularny kształt. Podejrzewano nawet kiedyś, że zostały wykonane przez ludzi w celach obrzędowych jako… misy ofiarne. Kociołek na Diabelskim Kamieniu aż takiej regularności nie wykazuje. Wręcz przeciwnie – jest półotwarty, a ścianka w najgłębszej części ma 20 cm wysokości. Taką asymetryczność kształtu łatwo wyjaśnić. Blok musiał po prostu zmienić położenie – przechylił się lub obsunął. A to zdarza się wśród chybotków.
Forma Diabelskiego Kamienia nasuwa jeszcze jedno pytanie. Jak skałka ta przetrwała erozyjne działanie lądolodu w plejstocenie? Cofnijmy się na chwilę do tej epoki. Wówczas stare wyspowe wzniesienia Wzgórz Strzegomskich wraz z ich nielicznymi skałkami przynajmniej trzykrotnie znalazły się w zasięgu zlodowaceń. O zdolności lądolodu do niszczenia nie trzeba przekonywać – wystarczy spojrzeć na wygładzone skały w Skandynawii. Liczne w naszym kraju głazy narzutowe też nie wzięły się zresztą znikąd. Na obszarze Przedgórza Sudeckiego erozja glacjalna nie mogła być jednak duża, skoro ostał się Diabelski Kamień ze swoim być może kiedyś chybotliwym głazem. Co w tym dziwnego? Otóż maksymalna miąższość lodu w plejstocenie na obszarze Wzgórz Strzegomskich wyniosła ok. 300 m (a na pewno wzniesienia te nie wystawały ponad lodową pustynię w postaci nunataków jak Ślęża). Taka wielka nasuwająca się masa powinna wyrządzić szkodę skałkom. Być może nie stało się tak, ponieważ ważny jest również kierunek ruchu lądolodu. Wiadomo, że podczas zlodowaceń południowopolskich nasuwał się on z północnego zachodu, czyli zgodnie z osią wydłużenia Wzgórz Strzegomskich (i samych skałek). W związku z tym jego możliwości erozyjne były zdecydowanie osłabione. Podczas ostatniego zlodowacenia, które objęło ten obszar (glacjał Odry podczas zlodowaceń środkowopolskich), transgresja lądolodu nastąpiła z kolei z północnego wschodu, a więc z kierunku prostopadłego do osi wydłużenia wzgórz. W tym przypadku jego siła niszcząca powinna być większa. Zniwelowała ją jednak dużo mniejsza grubość lodowej pokrywy (zaledwie 100-150 m). Ostateczne wytłumaczenie tej kwestii pozostawmy jednak geomorfologom.
Tymczasem jednak wróćmy do naszych terenowych obserwacji jaroszowskich skałek. Tuż poniżej Diabelskiego Kamienia dostrzeżemy nikłe pozostałości jakiegoś murka czy budowli. Czyżby były to pozostałości po jakiejś formie zagospodarowania turystycznego tego obiektu w dawniejszych czasach? Niestety nie udało nam się na ten temat uzyskać żadnych informacji.
W niedalekim sąsiedztwie Diabelskiego Kamienia, ok. 100 m na zachód, możemy obejrzeć kolejną dość interesującą, oficjalnie bezimienną skałkę (choć miejscowi nazywają ją niekiedy Zjeżdżalnią, podkreślając tym – no cóż – jej rozrywkową funkcję). Cała wychodnia ma rozmiar ok. 10 m x 10 m i składa się z dwóch członów. Połogi kształt skałki to oczywiście nawiązanie do wspomnianego ciosu pokładowego w granicie, który zresztą łatwo można tu dostrzec. Uwagę zwraca jeden charakterystyczny element tego obiektu. To płaska płyta znajdująca się w pochylonym położeniu. Jeśli przyjrzymy się jej bliżej, okaże się, że w uniesionej części kończy się ona wyraźną pionową ścianką. Podobną ściankę dostrzeżemy w płycie, z którą sąsiaduje od góry. Wygląda na to, że oba elementy stanowiły niegdyś całość, a utrata podparcia z jednej strony doprowadziła do przełamania się tego płaskiego bloku.
Ok. 100 m na południe znajdują się jeszcze dwie skałki, lecz są one mniej spektakularne. Mniejsza z nich również zawiera element w postaci rozłamanej płyty. Skałka jest jednak mniej wyeksponowana niż Zjeżdżalnia. Kolejny obiekt ma postać progu skalnego, długiego na 15 m. W obiekcie tym znów możemy przypatrzyć się, jak cios pokładowy wpływa na kształt ostańca.
Penetrując obszar występowania skałek, warto zwrócić uwagę również na system suchych dolinek. Sporo takich form znajdziemy też i w pozostałej części Jaroszowskich Wzgórz. Co ciekawe, dziś na ich obszarze nie ma żadnych cieków wodnych.
Sięgając po cenny surowiec
Na Jaroszowskich Wzgórzach odnajdziemy również antropogeniczne formy rzeźby terenu. Obszar ten jest bardzo silnie przekształcony przez człowieka. Dobre parametry technologiczne strzegomskiego granitu powodują, że znajdują się tutaj aż trzy kamieniołomy tego surowca. W części południowo-wschodniej zlokalizowana jest kopalnia Morów II. Po przeciwnej stronie, w sąsiedztwie drogi krajowej nr 5, powstało wyrobisko Morawa III. A najnowsze dzieło człowieka, Anno Domini 2021, to kopalnia Morawa-Wschód. W dwóch pierwszych kamieniołomach od niedawna prace górnicze nie są (chwilowo?) prowadzone.
Kilkukrotnie już na naszym blogu pisaliśmy o granitach strzegomsko-sobóckich, ich pochodzeniu i odmianach (tutaj, tutaj, tutaj, tutaj i tutaj). Przypomnijmy więc tylko skrótowo, że związane są one z rozległym masywem Strzegom-Sobótka, rozciągającym się w kierunku NW-SE na przestrzeni ok. 50 km miedzy Jaworem a Ślężą. Masyw jest intruzją magmową powstałą około 300 mln lat temu w kilku etapach. Spośród różnych typów granitoidów opisanych w tej jednostce geologicznej najważniejsze i tworzące najrozleglejsze obszarowo wychodnie to granity biotytowo-hornblendowe, granity dwułyszczykowe oraz granodioryty biotytowe. Natomiast jedną z odmian pobocznych są granity biotytowe. Ich niewielka wychodnia zlokalizowana jest w środkowej części masywu, na północny wschód od Strzegomia, przy granicy masywu ze skałami osłony. Ponieważ odmiana ta okazała się odporniejsza na wietrzenie od skał otaczających, tworzy wyraźne wzniesienia Góry Zwycięstwa (Skalnika) koło Granicznej i opisywanych przez nas Jaroszowskich Wzgórz. Oba wzgórza oddzielone są siodłem, przez które biegnie droga krajowa nr 5.
Spękania i uskoki
Przypatrując się uważnie ścianom kamieniołomów, możemy poczynić ciekawe obserwacje tektoniczne. Naszą uwagę przykuje z pewnością dość gęsta sieć spękań. Najważniejszy zespół spękań, mniej więcej równoległych do powierzchni terenu (a właściwie do stropu masywu), to wspominany już cios pokładowy – naturalna powierzchnia oddzielności granitu, ułatwiająca jego urabianie. Omówmy krótko, jak powstaje. Pamiętajmy, że granity powstały na głębokości kilku kilometrów. Na intruzję taką działały więc duże ciśnienia nadległych warstw skalnych. Przez miliony lat procesy wietrzenia i erozji próbowały wypreparować granit spod nadkładu, do czego ostatecznie doszło. Im cieńsza stawała się warstwa nadległa, tym większemu odciążeniu podlegał górotwór. Granit w stropowej partii intruzji rozprężał się, a ponieważ jest skałą sztywną i niepodatną na odkształcenia, pękał wzdłuż horyzontalnie ułożonych powierzchni. Im niżej, tym cios pokładowy staje się coraz rzadszy, aby ostatecznie zaniknąć na większych głębokościach.
Ten system spękań nie jest jedynym, który możemy dostrzec w kamieniołomach Jaroszowskich Wzgórz. Tutejszy granit jest mocno strzaskany licznymi spękaniami o mniejszym lub większym upadzie (pochyleniu), niekiedy niemal pionowymi, i powstałymi w różnym czasie i w różny sposób. Wynika to ze skomplikowanej historii tektonicznej masywu Strzegom-Sobótka, jak zresztą i całego Przedgórza Sudeckiego. Część z tych nieciągłości związana jest z pękaniem granitu wskutek schładzania intruzji, inne to wynik działania na masyw zewnętrznych sił o zróżnicowanej intensywności. Często szczeliny tych spękań zabliźnione są hydrotermalnym kwarcem bądź skałami żyłowymi – drobnokrystalicznymi aplitami lub grubokrystalicznymi pegmatytami.
Istotnymi strukturami tektonicznymi są uskoki. Cały masyw Strzegom-Sobótka jest nimi pocięty. Niekiedy są to nieciągłości występujące tylko lokalnie, w obrębie wyrobiska, innym razem całe systemy, których przebieg geolodzy prześledzili w skali regionu. Największe uskoki dzielą masyw Strzegom-Sobótka na przemieszczone względem siebie bloki. Jednym z takich elementów jest zrąb Goczałków-Morawa, w obrębie którego znajdują się Jaroszowskie Wzgórza i sąsiednia Góra Zwycięstwa.
Kwarcowe cuda ze starej kopalni
Wspomnieliśmy wyżej o rozmaitych utworach żyłowych wykorzystujących spękania w zestalonym już granicie. Przywołane aplity i pegmatyty powstały z resztkowych stopów pomagmowych (pozostałych po głównym etapie krystalizacji stopu magmowego). Z kolei z gorącymi roztworami wodnymi wzbogaconymi w krzemionkę wiążę się powstawanie żył masywnego, mlecznego kwarcu, które w granitach Jaroszowskich Wzgórz występują dość licznie. Zazwyczaj ich grubość nie przekracza kilku czy kilkunastu centymetrów, ale zdarzają się i większe.
Prawdziwego giganta zobaczymy w pobliżu najwyższej kulminacji wzniesienia, 200-300 m na północ od kamieniołomu Morów II, na skraju lasu. Mniej doświadczeni spacerowicze mogą od razu nie zorientować się, z czym mają do czynienia. Ich oczom ukaże się szeroki rów, ciągnący się wśród drzew na odcinku ok. 300 m. To nic innego jak stara poniemiecka kopalnia kwarcu, w której do początku XX wieku eksploatowano grubą żyłę tego minerału, zapewne na potrzeby przemysłu szklarskiego bądź ceramicznego. Miejsce to cieszy się wśród kolekcjonerów minerałów polpularnością ze względu na znajdowane tam niezłe okazy kwarcu. Zdeterminowanie poszukiwaczy jest spore – wystarczy spojrzeć na niektóre wykonane przez nich głębokie wkopy poszukiwawcze. Niestety, wewnątrz wyrobiska pozostawiają też sporo śmieci… Czy zabranie kilku butelek i plastikowych wiader stanowi za duże wyzwanie?
Pochodzą stąd piękne szczotki kryształów górskich oraz kwarcu dymnego. Najładniejsze znajdowane są w strefach wzbogaconych w kaolinit, tworzący charakterystyczną białą glinkę. W niektórych kryształach widać wrostki czarnego migotliwego hematytu, chlorytu, rzadziej pirytu. Pozyskiwane stąd okazy mają zróżnicowaną wielkość. Największe znane jaroszowskie kryształy kwarcu mają ponad 20 cm długości.
W żyłach kwarcowych spotykanych w pobliskich wyrobiskach granitów również niegdyś udawało się znaleźć małe co nieco, choć było to raczej trudne. Nie polecamy jednak poszukiwań w tych miejscach ze względu na niebezpieczeństwo osunięcia się skał, no i oczywiście na zakaz wstępu.
Spacerowo, widokowo…
Nie licząc okolicznych mieszkańców, pracowników kopalni granitu tudzież naukowców i kolekcjonerów minerałów, mało kto zagląda na Jaroszowskie Wzgórza. Nie prowadzą tu żadne szlaki turystyczne. Niemniej jednak szczerze zachęcamy do odwiedzenia tego miejsca. Jeśli kogoś nie zachęcą atrakcje geologiczne, to na pewno skuszą krajobrazy, które podziwiać można z łagodnych stoków wzniesienia.
Najszybciej dostaniemy się tu od południowego zachodu, startując z peryferyjnego strzegomskiego Osiedla Wschód. Od tej strony uraczymy się szczególnie wspaniałą panoramą Strzegomia i Sudetów.
Możemy wybrać nieco dłuższą, ale równie urokliwą opcję dotarcia na wzniesienie. W tym przypadku możemy rozpocząć wędrówkę z Jaroszowa. Na początku wsi (od strony Strzegomia), przy pierwszych zabudowaniach musimy skręcić w szeroką gruntową drogę w lewo. Kierujemy się nią w stronę widocznego w oddali (ok. 1,4 km) lasu, porastającego Jaroszowskie Wzgórza.
Droga zaprowadzi nas w sąsiedztwo kamieniołomu Morów II. Tuż przed nim możemy skręcić w las, w wąską, lecz wyraźną ścieżkę, która wiedzie bezpośrednio do Diabelskiego Kamienia. Jeśli przy nim skręcimy w prawo, dojdziemy z kolei do wyrobiska kwarcu żyłowego. Przemierzając widokową drogę z Jaroszowa, będziemy napawać się szeroką panoramą, obejmującą Wysoczyznę Średzką, Równinę Świdnicką, Obniżenie Podsudeckie, Masyw Ślęży i Sudety. Warto także podejść krawędzią lasu na najwyższą kulminację Jaroszowskich Wzgórz.
Oprócz widoków na trasie z Jaroszowa napotkamy dwie stare ceglane kapliczki. Trzecia znajduje się… na terenie kamieniołomu Morów II, przycupnięta do ruin kopalnianego budynku.
Nie bójmy się zatem zaglądać w miejsca rzadko uczęszczane lub w ogóle zapomniane. Niepozorne wzgórza, stare parki, odizolowane wśród pól zagajniki z dala od utartych szlaków mogą skrywać niejedną niespodziankę o dużej wartości przyrodniczej czy historycznej. A zatem: W teren, eksploratorzy!
Dodaj komentarz