Góry Stołowe ze swoją specyficzną budową geologiczną i charakterystyczną rzeźbą stanowią niezwykłą przyrodniczą osobliwość. To ikoniczne sudeckie pasmo przyciąga każdego roku rzesze turystów, żądnych mocnych wrażeń wśród skalnych grzybów i mrocznych rozpadlin. Czy jednak trzeba dołączać do tabunów rozdeptujących Szczeliniec Wielki i Błędne Skały, aby nacieszyć oko rzeźbotwórczą kreatywnością sił natury? Roztropny turysta-łazik wie, że również te mniej oczywiste i niecelebryckie zakamarki Gór Stołowych mają wiele do zaoferowania. A przykładem niechaj będzie niepozorny Szczytnik – „góra domowa” miasteczka Szczytna – usytuowany na południowo-wschodnich rubieżach Gór Stołowych.
Kategoria: Sudety
Oybin – miasto i piaskowcowa góra… To miejsce dla romantycznych wrażliwców. Ale też dla tych, którzy czują wewnętrzną tęsknotę za średniowiecznymi opowieściami. No i przede wszystkim dla poszukiwaczy malowniczych górskich krajobrazów. Harmonijna kompozycja reliktów gotyckiej architektury i fantazyjnych form rzeźby terenu sprawia, że Oybin to jeden z najciekawszych i najpiękniejszych zakątków w całych Sudetach i symbol ich niemieckiego, peryferyjnego pasma – Gór Żytawskich (Zittauer Gebirge).
Jesień zmierza nieuchronnie ku końcowi. Jak zawsze zostają nam wspomnienia najpiękniejszych, złotych, październikowych dni spędzonych w górach. Z tej okazji chcielibyśmy zaprezentować jedną z naszych ulubionych jesiennych tras. Tym razem jednak nie będą to żadne boczne ścieżki i mało popularne zakamarki, a wręcz przeciwnie – Góry Wałbrzyskich i żelazna klasyka: Mniszek – Chełmiec – Trójgarb. Jest to obszar, który przemierzaliśmy wielokrotnie w różnych wariantach i który niezmiennie robi na nas olbrzymie wrażenie. I oczywiście nie tylko, jak to u nas bywa, o krajobrazy chodzi… Zabieramy więc Was na krótką wędrówkę z geologicznym zabarwieniem…
Dwa poprzednie teksty poświęciliśmy geologicznym ciekawostkom z Kotliny Jeleniogórskiej. Zarówno plenerowy przekrój geologiczny jak i fenomenalną Witoszę odwiedziliśmy w czasie jednego wypadu na Wzgórza Łomnickie. Ale oba miejsca nie wyczerpują listy krajoznawczych smaczków tego regionu…
We Wzgórza Łomnickie zagnało nas z powodu nieodpartej potrzeby poszukiwaniu tras niebanalnych i mało uczęszczanych. Jest to pasmo niewysokich wzniesień leżące w centralnej części Kotliny Jeleniogórskiej między Obniżeniem Jeleniej Góry a Karkonoszami. Pomysł okazał się trafiony w punkt pod względem naszych oczekiwań. Niewielka ilość turystów wespół z geologicznymi atrakcjami oraz ujmującymi widokami stawia pokonaną trasę w czołówce najciekawszych szlaków, jakie przemierzyliśmy ostatnimi czasy.
Zapraszamy do przeczytania naszej relacji z pieszej wędrówki po tym terenie!
W Jeleniej Górze, w parku miejskim na Wzgórzu Kościuszki, znajduje się niezwykły obiekt. To pochodzący z początku dwudziestego wieku plenerowy przekrój geologiczny przez Sudety Zachodnie i częściowo Środkowe. Powstał w czasach, gdy zajmowanie się przyrodoznawstwem, w tym geologią, było modne i mile widziane, zwłaszcza w kręgach, które chciały poszczycić się pewną ogładą intelektualną.
Ale czy dziś ten zabytek jeszcze się broni? Czy przedstawia jeszcze jakąś wartość merytoryczną, czy pozostaje jeno historyczną ciekawostką? Aby to rozstrzygnąć, przyjrzymy się mu bliżej…
Malownicza Kotlina Jeleniogórska należy do najciekawszych przyrodniczo i krajobrazowo obszarów sudeckich. Stanowi pod tym względem dopełnienie Karkonoszy i Rudaw Janowickich. Wiele ze znanych stąd obiektów przyrody nieożywionej powinno stanowić obowiązkowy punkt pielgrzymkowy dla geologicznych fascynatów. Jednym z takich istotnych i unikatowych w skali regionalnej miejsc jest granitowe, skaliste wzniesienie Witoszy koło Staniszowa, kilka kilometrów na południe od Jeleniej Góry. Spróbujmy zatem wyeksplikować, dlaczego warto podjąć trud wdrapania się na tę górkę…
Góry Wałbrzyskie należą do pasm sudeckich chyba najbardziej przez nas zdeptanych. A i chętnie propagujemy je wśród znajomych jako ciekawą alternatywę na przykład dla przeludnionych Karkonoszy. Oczywiście obecnie również i to pasmo staje się coraz bardziej lubiane przez turystów. Wieże widokowe na Trójgarbie, Borowej i Wzgórzu Gedymina spełniają swą funkcję i działają niczym magnes… Chcielibyśmy jednak tym razem – nie zważając na popularność wspomnianych budowli – zaprezentować rzadziej odwiedzany, wschodni fragment Gór Wałbrzyskich, obejmujący Ptasią Kopę, Lisi kamień, Klasztorzysko, Niedźwiadki i Górę Parkową.
Czy istnieją jeszcze w Polsce widowiskowo piękne miejsca, łatwo dostępne dla pieszych i zmotoryzowanych, a jednocześnie posiadające wielką wartość przyrodniczą, pozwalające kontemplować ciszę i niebędące zadeptane przez dzikie hordy? Tak. Pod warunkiem, że w najbliższym sąsiedztwie nie ma popularnego schroniska, większej miejscowości wypoczynkowej tudzież wieży widokowej, do której lgną rzesze rozentuzjazmowanych i rozochoconych piwkiem turystów.
Takie warunki spełnia (jeszcze) bez wątpienia jeden z najciekawszych sudeckich zakamarków, jakim są Gorzeszowskie Skałki nieopodal Krzeszowa. Miejsce to, zlokalizowane w niezwykle malowniczym zakątku Dolnego Śląska, dostarcza nie tylko głębokich doznań estetycznych, ale jest również ważnym pod względem dydaktycznym stanowiskiem dokumentującym kawałek pogmatwanej historii geologicznej Sudetów oraz obrazującym zróżnicowane procesy kształtujące rzeźbę terenu.
Wkrótce oddana do ruchu zostanie długo wyczekiwana zachodnia obwodnica Wałbrzycha. Choć nowa trasa ma tylko 6 kilometrów długości, to jej budowa oznaczała dla drogowców nieustanne boksowanie się z różnymi nieplanowanymi przeszkodami, takim jak pojawiające się niespodzianie stare tory kolejowe, niezinwentaryzowany gazociąg czy tunel o niejasnym przeznaczeniu. Przede wszystkim jednak projektanci i budowlańcy zmuszeni byli zmierzyć się z górniczą przeszłością Wałbrzycha… Ale cóż się dziwić. Obwodnica wiedzie przecież przez tereny, na których od osiemnastego wieku prowadzona była szczególnie intensywna eksploatacja węgla kamiennego.
Samochwalstwo to grzech, ale koniecznie chcemy się podzielić dobrą nowiną!
Mimo pandemii i związanych z nią nieprzyjemności końcówka marca przyniosła nam też nieco mineralogicznych radości. A wszystko za sprawą niepozornych różowych ziarenek wyłuskanych z niemałym mozołem z osadów równie niepozornego potoku Maruszka koło Sławniowic na Opolszczyźnie. Ziarenka okazały się na tyle frapujące, że stały się bohaterem zbiorowym pewnej publikacji naukowej…
– Nie dość, że skwar, to ten znów pluje! Jak żyć na tej Pangei? – pomyślał zgryźliwy pelykozaur, spojrzawszy z dezaprobatą na kolejne zuchwałe wyczyny nieodległego wulkanu, nie przerywając przy tym skubania zabiedzonych badyli porastających brzegi wysychającego jeziora. Grubo ciosanego umysłu jaszczura nie zmącił nawet cień podejrzenia, że za kilkaset milionów lat blade dwunogi pielgrzymować będą licznie w te strony, aby swymi nadzwyczaj sprawnymi chwytulami górnymi wyłuskiwać z ogniowych skał co lepsze agatowe migdały…
Tak mogłaby rozpoczynać się saga o rodzinie permskich gadów z gromady synapsydów, rozgrywająca się niemal 300 mln lat temu w okolicach dzisiejszej Lubiechowej w Górach Kaczawskich. Cóż, tacy giganci literatury fantastycznej w stylu retro jak J. Verne czy H.G. Wells nie podjęli niestety tego tematu i dzieło prozatorskie rozsławiające Lubiechową nie powstało…
Na szczęście są skały. I to one, jak zwykle, oferują niezwykłą opowieść, której odczytanie ułatwią nam młotek i przecinak… A nagrodą dla najbardziej wytrwałych czytelników będą… agaty.
A zatem kierunek Lubiechowa, kamieniołom na górze Chmieleń!
Góry Kamienne należą do naszych ulubionych pasm sudeckich. Łatwo dostępne, jeszcze niezadeptane, spokojne, malownicze… No i te podejścia, na których łatwo wyzionąć ducha. No właśnie, stromizny to chyba znak rozpoznawczy tamtejszych kopulastych i stożkowych wzniesień. Ostro nachylone zbocza niosą jednak za sobą niezwykle ciekawe geomorfologiczne konsekwencje. Oczywiście wielką rolę odgrywa tu również sama geologia. Ale po kolei…
Kamieniołomy to ważny element krajobrazu Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Można oczywiście prowadzić spór, czy te antropogeniczne formy szpecą, czy zdobią. Wiele kamieniołomów jednak tak dalece wpisało się już w panoramę niektórych rejonów, że trudno nawet wyobrazić sobie ich brak. Skoro więc już są, to warto zrobić z nich użytek. I nie chodzi tu wyłącznie o ich znaczenie gospodarcze, ale raczej dydaktyczne. Jeśli bowiem pozwalają zerknąć kilkadziesiąt metrów w głąb serii skalnych, to z pewnością można dzięki nim opowiedzieć wiele geologicznych historii. Co też staramy się nieustannie czynić…
Mając powyższe na uwadze, chcielibyśmy tym razem przyjrzeć się jednej z najwyżej położonych kopalni w Polsce. Zapraszamy więc do Ogorzelca w Rudawach Janowickich…
Ach, to złoto! Ktoś kiedyś w starożytnym świecie, zapewne w Babilonii lub Egipcie, utożsamił jego blask ze światłem słońca. I zaczęło się… Przypisując złotu boską bądź magiczną moc, sztucznie wywindowano jego wartość. Od tamtej pory – nawiązując do operetkowej klasyki – „złoto toczy się w krąg/z rąk do rąk, z rąk do rąk.” Trudno powiedzieć, ile tysięcy kilometrów sztolni wykuto w skałach i ile milionów ton osadów rzecznych przepłukano przez wieki na całym świecie, aby wydobyć łącznie te – jak się ostrożnie szacuje – blisko 170 tys. ton złota, którego połowa uwięziona została w precjozach… Jako symbol władzy i pieniądz złoto nierozerwalnie związało się z historią państw, podbojów, wojen i handlu. Gorączka poszukiwań złotego kruszcu nie ominęła Europy, a znaczące ślady tej górniczej aktywności znane są, jak wiadomo, między innymi z obszaru sudeckiego. Jednym z najciekawszych i najstarszych historycznie ośrodków wydobycia złota było miasto Zlaté Hory, nieopodal Głuchołaz. Jeśli kogoś żywo interesuje temat sudeckiego złota, niech zapuści się w tamte rejony. My proponujemy zwłaszcza zaciszne, sielankowe okolice Horní Údolí i południowo-zachodnie stoki Příčnego vrchu, gdzie specjalnie przygotowane ścieżki dydaktyczne przybliżają górniczą historię zlatohorskiej ziemi. A historia ta stanowi część lokalnej tożsamości…
Z Polskimi skałami dekoracyjnymi bywa różnie… Niektóre wciąż się stosuje zgodnie z ich przeznaczeniem, inne – o zgrozo – służą do produkcji kruszyw i nie jest im dane w pełni prezentować swej krasy i klasy. A jeszcze inne zostały, z różnych przyczyn, zapomniane, ponieważ ich złoża uległy wyczerpaniu albo zasoby są tak niewielkie, że nikt nigdy na poważnie nie rozważał ich wydobycia, albo też tradycja ich wykorzystania po prostu zanikła, np. wskutek wojennej zawieruchy. Dwie ostatnie przyczyny dotyczą pseudojaspisu z Trójgarbu w Górach Wałbrzyskich. Kamień ten, wykorzystywany (co prawda w ograniczonym stopniu) jako materiał ozdobny jeszcze do czasów drugiej wojny światowej, mógłby właściwie stać się jednym z “mineralogicznych” symboli Dolnego Śląska – obok słynnych chryzoprazów, agatów czy nefrytu, ale szkopuł w tym, że praktycznie nie funkcjonuje on w świadomości dolnośląskiej społeczności. Niemniej jednak ma on swoich zagorzałych wielbicieli, można nawet rzec – smakoszy doceniających jego wyrafinowaną urodę.
Niezliczona rzesza podróżnych pokonuje co dzień trasę pomiędzy Dobromierzem a Bolkowem drogą krajową nr 5. Ale czy ktoś zwraca uwagę na nieco egzotyczną barwę zaoranych pagórkowatych pól rozciągających się wzdłuż tej trasy? I kto zadaje sobie piękne w swej prostocie pytanie: A cóż to za fenomen?
Tajemnica to oczywiście żadna, ale żeby sprawę rozstrzygnąć, trzeba by się nieco wkopać. Tylko po co się męczyć i narażać, łażąc komuś po polu? My to wyjaśnimy szybciej, wykorzystując przy okazji trwającą właśnie budowę drogi S3. Ale po kolei…
Dawnośmy tu nie zaglądali. Trzeba jednak przełamać to wakacyjne rozleniwienie, pozbierać myśli, skoncentrować się na prawidłowym napięciu mięśni, wziąć się w końcu do roboty i coś w twórczych bólach i skurczach napisać, bo trochę tematów się uzbierało
To może coś z początku wakacji…
Wspaniałe jest lato w kamieniołomie! Wierni takiej postawie wprosiliśmy się zatem do Kopalni Piława Górna, korzystając z Dnia Otwartego (24 czerwca), zorganizowanego po raz kolejny przez ten zakład przy okazji Dni Piławy Górnej. To dobry powód, aby przybliżyć nieco geologiczne walory wspomnianego kamieniołomu. A pisać jest o czym, ponieważ miejsce to stało się jednym z najciekawszych mineralogicznie stanowisk w naszym pięknym kraju.
Na początku czerwca minęła okrągła 272. rocznica bitwy pod Dobromierzem. To dobry powód, aby naszym kolejnym przystankiem stało się właśnie to malowniczo położone na granicy Pogórza Bolkowskiego i Przedgórza Sudeckiego eksmiasteczko oraz znajdująca nieopodal wieża widokowa na Wieżycy. To znakomite miejsce, aby “liznąć” nieco wielkiej historii europejskich mocarstw, dokonując jednocześnie kilku geologiczno-tektonicznych obserwacji… Cóż, taka nasza fiksacja
Czechy to mały kraj, ale ilość “skalnych miast” przypadająca na jednego mieszkańca jest doprawdy nielicha. Spore ich nagromadzenie mamy tuż za nasza granicą. Polscy turyści odwiedzający Góry Stołowe zapuszczają się chętnie do ich czeskiej części (Broumovska vrchovina), biorąc sobie za cel zazwyczaj piękne i zatłoczone Adršpašsko-teplické skály, rzadziej Broumovské stěny. Niewielu jednak wie o niewielkim, ale uroczym Eustachym, czyli Ostašu, który również kryje piaskowcowe labirynty.
Nie samą geologią człowiek żyje. Zwłaszcza zimą. A skoro taki mamy klimat i zima w końcu przychodzi – w ostatnich latach zazwyczaj w dość niefortunnej postaci – trzeba pogodzić się z faktem, że zostaniemy uraczeni śniegiem z deszczem oraz solanką impregnującą nasze buty. Dla zmęczonych takimi wątpliwymi urokami zimy lub przygnębionych miejską smogową szarzyzną mamy propozycję zaznania nieco egzotyki, i to w Sudetach. Kawałek dżungli znaleźć można bowiem w wałbrzyskiej Palmiarni.
Czy zastanawialiście się, jaki minerał można uznać za najważniejszy dla współczesnej geologii? Palmę pierwszeństwa trzeba chyba oddać niepozornemu cyrkonowi. Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności, tyle czasu geolodzy spędzają w laboratoriach, wydzierając maleńkie ziarenka cyrkonów ze skał. A potem męczą je różnymi wyszukanymi torturami, aby określić, ileż to milionów lat mogą one liczyć. Na szczęście cyrkon nie baba i wieku się nie wstydzi, a im starszy, tym lepszy…;)