Na południe od Strzegomia wznoszą się Płaskie Wzgórza – niepozorny, ledwo zarysowujący się grzbiet, którego najwyższą kulminacją jest Lisiec. Nie można powiedzieć, aby to leżące na uboczu bezleśne wzniesienie, mimo roztaczających się z niego rozległych widoków na Sudety i Wzgórza Strzegomskie, było miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Bardziej pociągające wydaje się ono jednak geologom i kolekcjonerom minerałów, w tym i nam. Przekonajmy się, dlaczego warto wpaść na Liśca i Płaskie Wzgórza z młotkiem… i aparatem fotograficznym.
Kategoria: Strzegom i okolice
Wzgórza Strzegomskie należą do regionów, które odwiedzamy bardzo często i chętnie. Październik to dobry czas, aby wybrać się tam na pieszą wędrówkę. Co też uskuteczniliśmy rodzinnie w piękną jesienną niedzielę. Zapraszamy na krótką fotorelację z tej wycieczki…
Wzgórza Strzegomskie nie są regionem szczególnie popularnym wśród turystów. Jeśli jacyś się pojawiają, zazwyczaj ograniczają się do poznawania Strzegomia (warto zobaczyć to miasto!), zahaczają o dominującą nad miastem Krzyżową Górę, ewentualnie udają się do Rogoźnicy na zwiedzanie KL Gross-Rosen. A czy ktoś zadaje sobie trud zdobycia Jaroszowskich Wzgórz – niepozornego granitowego grzbietu, który mija się w pośpiechu, zmierzając krajową „piątką” do Strzegomia od strony Wrocławia? Raczej nie. Okazuje się jednak, że to nieoczywiste turystycznie miejsce również skrywa atrakcje warte zobaczenia…
Nasz poprzedni tekst poświęciliśmy historii wydobycia granitu w okolicach Strzegomia. Mało jednak było tam o geologii, przez co czujemy się trochę nieswojo. Dlatego, dopingowani pewnym niedosytem, nadrabiamy zaległości. Warto bowiem wiedzieć, co zasygnalizowaliśmy już przezornie, że ziemia strzegomska jest nie tylko zagłębiem granitowym, ale również celem pielgrzymek krajowych i zagranicznych mineralogów tudzież kolekcjonerów. Do tej pory w okołostrzegomskich kopalniach opisano około stu minerałów, a co pewien czas pojawiają się doniesienia o udokumentowaniu kolejnych. Z tego powodu omawiany obszar, co trzeba podkreślić, należy do najciekawszych mineralogicznie rejonów na świecie! Liczne i bogate zbiory – prywatne i muzealne – potwierdzają tylko, że kamieniołomy w takich miejscowościach jak Żółkiewka, Borów czy Zimnik to po prostu klasyka, o którą otarł się chyba każdy polski wielbiciel minerałów. W przypadku wielu z nich to “otarcie” skutkowało zrodzeniem się wielkiej pasji…
Aż trudno nam uwierzyć, że Strzegom gościł na tym blogu tak rzadko. Zwłaszcza że łączą nas z tym miastem relacje wykraczające poza zwykłą zażyłość… Jeszcze trudniej uwierzyć, że miasto to nie pojawiało się w naszych tekstach w kontekście granitu. Bo nawet jeśli ktoś Strzegomia w ogóle nie kojarzy, to z pochodzącym z jego okolic popularnym kamieniem budowlanym miał do czynienia z całą pewnością, choć zapewne nie do końca świadomie. Od Szczecina po Przemyśl, od Olsztyna po Wrocław, nad Bałtykiem i na Śląsku, w Berlinie i Wiedniu – wszędzie tam natkniemy się na przykłady jego użycia. To chyba wystarczający powód, aby przyjrzeć się mu się nieco szerzej. Proponujemy więc na początek nieco historii, oczywiście z granitem strzegomskim w roli głównej…
Korzystając z długich zimowych wieczorów, chcielibyśmy przybliżyć jedno z najciekawszych pod względem mineralogicznym miejsc na Dolnym Śląsku, a zapewne też i w Polsce – kamieniołom granitu w Siedlimowicach koło Żarowa. Kopalnia ta stanowi “pewniaka”, tzn. z pustymi rękami (plecakami) stamtąd się nie odchodzi, o ile oczywiście dane nam będzie zaznać szczęścia wpuszczenia na obszar wyrobiska. Podkreślmy wyraźnie, że chodzi o czynną kopalnię, więc nie jest ona ogólnie dostępna. Niemniej jednak dyrekcja zakładu jest na tyle miła, że czasami pozwala zdeterminowanym kolekcjonerom lub większym grupom studentów zstąpić do wyrobiska i co nieco wyzbierać. A satysfakcja z okazów tym większa, że naprawdę trzeba się czasami mocno napracować młotem i przecinakiem, bo granit łatwo swych skarbów nie oddaje. Oj, pot się leje. Niejeden kciuk paznokieć stracił…
Zarzekaliśmy się (tutaj!), że wrócimy do tematu strzegomskiego kamieniołomu bazaltu (popularnie nazywanego “Bazaltem”). I nie chodzi o to, że męczy nas jakaś szczególna obsesja. Po prostu wyrobisko to zasługuje na większą uwagę jako miejsce, w którym zależnie od zainteresowań, potrzeb ducha i usposobienia można: primo – podszkolić się z geologii, mineralogii czy przyrody w ogóle, secundo – zasiąść, popatrzeć, popaść w stan kontemplacji, tertio – porobić fantastyczne zdjęcia o różnych porach roku, quarto – wykonać powyższe czynności w dowolnej kombinacji. Krótko mówiąc, to miejsce dla każdego, kto pragnie posiąść trochę ogłady umysłowej:-)
Prosty pomysł to klucz do udanego biznesu. Udowodnił to cztery i pół wieku temu pewien Janek ze Strzegomia, który wtedy był jeszcze prostym medykiem, choć przejawiał też pewne (al)chemiczne ciągotki. A i bystrości umysłu i ambicji mu nie brakowało. No, dobra. Teraz poważnie, bo w końcu o zacnego obywatela strzegomskiego chodzi, co wielką karierę zrobił. Owym lekarzem był niejaki Johann Schulz (1532 – 1604), który przeszedł do historii jako Jan Montanus, a dziełem swego żywota rodzinne miasto rozsławił. Co więc sprawiło, że wspomniany Montanus został bohaterem geologicznego bloga? Zacznijmy od początku…