Góry Stołowe ze swoją specyficzną budową geologiczną i charakterystyczną rzeźbą stanowią niezwykłą przyrodniczą osobliwość. To ikoniczne sudeckie pasmo przyciąga każdego roku rzesze turystów, żądnych mocnych wrażeń wśród skalnych grzybów i mrocznych rozpadlin. Czy jednak trzeba dołączać do tabunów rozdeptujących Szczeliniec Wielki i Błędne Skały, aby nacieszyć oko rzeźbotwórczą kreatywnością sił natury? Roztropny turysta-łazik wie, że również te mniej oczywiste i niecelebryckie zakamarki Gór Stołowych mają wiele do zaoferowania. A przykładem niechaj będzie niepozorny Szczytnik – „góra domowa” miasteczka Szczytna – usytuowany na południowo-wschodnich rubieżach Gór Stołowych.
Kategoria: Geologia
Temat rudy darniowej co prawda gościł już na naszej stronie, ale z przyjemnością do niego wracamy. Wszak owa ruda jako kamień architektoniczny żywo interesuje zarówno nas, jak i całą rzeszę badaczy o zacięciu geologicznym i budowlanym.
Ten specyficzny surowiec kojarzy się raczej z celtyckimi hutnikami, uwijającymi się chyżo przy swych dymarkach, a mniej z architekturą, choć nie brakuje przykładów dawnych obiektów z tej „rdzawej” skały. W dzisiejszym budownictwie ruda darniowa to kamień niemal zapomniany. Co zatem skłaniało budowniczych minionych epok do korzystania z rudy przy wznoszeniu swych dzieł? Czy warto troszczyć się o ich zachowanie?
To między innymi na te właśnie pytania staraliśmy się udzielić odpowiedzi podczas odczytu na XXVIII Konferencji „Kamień w złożu, krajobrazie i architekturze”, zorganizowanej przez Świętokrzyski Oddział Państwowego Instytutu Geologicznego.
A zatem streszczając…
Oybin – miasto i piaskowcowa góra… To miejsce dla romantycznych wrażliwców. Ale też dla tych, którzy czują wewnętrzną tęsknotę za średniowiecznymi opowieściami. No i przede wszystkim dla poszukiwaczy malowniczych górskich krajobrazów. Harmonijna kompozycja reliktów gotyckiej architektury i fantazyjnych form rzeźby terenu sprawia, że Oybin to jeden z najciekawszych i najpiękniejszych zakątków w całych Sudetach i symbol ich niemieckiego, peryferyjnego pasma – Gór Żytawskich (Zittauer Gebirge).
Kielce to miasto geologicznie szczęśliwe… Nie dość, że jest położone w fascynującym Geoparku Świętokrzyskim, należącym do sieci Światowych Geoparków UNESCO, to w dodatku na jego terenie znajdują się aż cztery rezerwaty przyrody nieożywionej i jeden rezerwat krajobrazowy! A o żadnym z nich jeszcze nie napisaliśmy. Wstyd! Więc naprawiamy to i na tapet bierzemy rezerwat, kamieniołom i wzgórze Kadzielnia.
To będzie krótki chwalipost…
Miło nam poinformować, że dwie nasze fotografie zostały wyróżnione w konkursie fotograficznym „Geologia w obiektywie 2023” zorganizowanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jesteśmy tym bardziej szczęśliwi, że obie wykonane zostały w rejonie Strzegomia – bliskim nam ze względów osobistych i sentymentalnych…
Wzgórza Krzyżowe… Któż o nich słyszał?
Pozornie nieatrakcyjne, zalesione, rzucone gdzieś w najgłębsze, zapomniane otchłanie turystycznego świata…
Czy fakt ich istnienia mógł przedrzeć się do świadomości osób, którym wewnętrzny imperatyw nakazuje pokonywać w kolejce tatrzańskie szlaki lub prowadzić parawanową okupację bałtyckiej plaży? Na pewno nie.
Dla kogo więc Wzgórza Krzyżowe mogą stać się źródłem radości i ukojenia?
Jeśli cenisz sobie ciszę i samotność leśnego łazikowania… Jeśli masz w sobie wewnętrznego estetę… Jeśli pragniesz poznawać miejsca nieoczywiste… Jeśli nie oczekujesz smażonej rybki lub góralskiej muzyki…
Jeśli fascynują cię miliony lat geologicznej historii…
…to Wzgórza Krzyżowe mogą być Twoim miejscem na Ziemi!
Na południe od Strzegomia wznoszą się Płaskie Wzgórza – niepozorny, ledwo zarysowujący się grzbiet, którego najwyższą kulminacją jest Lisiec. Nie można powiedzieć, aby to leżące na uboczu bezleśne wzniesienie, mimo roztaczających się z niego rozległych widoków na Sudety i Wzgórza Strzegomskie, było miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Bardziej pociągające wydaje się ono jednak geologom i kolekcjonerom minerałów, w tym i nam. Przekonajmy się, dlaczego warto wpaść na Liśca i Płaskie Wzgórza z młotkiem… i aparatem fotograficznym.
Dwa poprzednie teksty poświęciliśmy geologicznym ciekawostkom z Kotliny Jeleniogórskiej. Zarówno plenerowy przekrój geologiczny jak i fenomenalną Witoszę odwiedziliśmy w czasie jednego wypadu na Wzgórza Łomnickie. Ale oba miejsca nie wyczerpują listy krajoznawczych smaczków tego regionu…
We Wzgórza Łomnickie zagnało nas z powodu nieodpartej potrzeby poszukiwaniu tras niebanalnych i mało uczęszczanych. Jest to pasmo niewysokich wzniesień leżące w centralnej części Kotliny Jeleniogórskiej między Obniżeniem Jeleniej Góry a Karkonoszami. Pomysł okazał się trafiony w punkt pod względem naszych oczekiwań. Niewielka ilość turystów wespół z geologicznymi atrakcjami oraz ujmującymi widokami stawia pokonaną trasę w czołówce najciekawszych szlaków, jakie przemierzyliśmy ostatnimi czasy.
Zapraszamy do przeczytania naszej relacji z pieszej wędrówki po tym terenie!
W Jeleniej Górze, w parku miejskim na Wzgórzu Kościuszki, znajduje się niezwykły obiekt. To pochodzący z początku dwudziestego wieku plenerowy przekrój geologiczny przez Sudety Zachodnie i częściowo Środkowe. Powstał w czasach, gdy zajmowanie się przyrodoznawstwem, w tym geologią, było modne i mile widziane, zwłaszcza w kręgach, które chciały poszczycić się pewną ogładą intelektualną.
Ale czy dziś ten zabytek jeszcze się broni? Czy przedstawia jeszcze jakąś wartość merytoryczną, czy pozostaje jeno historyczną ciekawostką? Aby to rozstrzygnąć, przyjrzymy się mu bliżej…
Malownicza Kotlina Jeleniogórska należy do najciekawszych przyrodniczo i krajobrazowo obszarów sudeckich. Stanowi pod tym względem dopełnienie Karkonoszy i Rudaw Janowickich. Wiele ze znanych stąd obiektów przyrody nieożywionej powinno stanowić obowiązkowy punkt pielgrzymkowy dla geologicznych fascynatów. Jednym z takich istotnych i unikatowych w skali regionalnej miejsc jest granitowe, skaliste wzniesienie Witoszy koło Staniszowa, kilka kilometrów na południe od Jeleniej Góry. Spróbujmy zatem wyeksplikować, dlaczego warto podjąć trud wdrapania się na tę górkę…
Polska nie obfituje w jaskinie. Niemniej jednak są – głównie w obszarach górskich i wyżynnych. To chyba nikogo nie dziwi. Ale kto, do licha, kojarzy jakieś jaskinie w nizinnej części Polski? A jednak takowe tam istnieją, co może wywołać u co poniektórych konfuzję. Najciekawszym z takich obiektów są Groty Mechowskie, położone raptem kilka kilometrów na zachód od Pucka. Zamiast więc piec sadełko w letni skwar na plażach Pomorza warto dla odmiany dogłębniej – dosłownie – poznać tę fascynującą część Polski. A więc ruszamy na Kaszuby do Mechowa…
Czy istnieją jeszcze w Polsce widowiskowo piękne miejsca, łatwo dostępne dla pieszych i zmotoryzowanych, a jednocześnie posiadające wielką wartość przyrodniczą, pozwalające kontemplować ciszę i niebędące zadeptane przez dzikie hordy? Tak. Pod warunkiem, że w najbliższym sąsiedztwie nie ma popularnego schroniska, większej miejscowości wypoczynkowej tudzież wieży widokowej, do której lgną rzesze rozentuzjazmowanych i rozochoconych piwkiem turystów.
Takie warunki spełnia (jeszcze) bez wątpienia jeden z najciekawszych sudeckich zakamarków, jakim są Gorzeszowskie Skałki nieopodal Krzeszowa. Miejsce to, zlokalizowane w niezwykle malowniczym zakątku Dolnego Śląska, dostarcza nie tylko głębokich doznań estetycznych, ale jest również ważnym pod względem dydaktycznym stanowiskiem dokumentującym kawałek pogmatwanej historii geologicznej Sudetów oraz obrazującym zróżnicowane procesy kształtujące rzeźbę terenu.
Wzgórza Strzegomskie nie są regionem szczególnie popularnym wśród turystów. Jeśli jacyś się pojawiają, zazwyczaj ograniczają się do poznawania Strzegomia (warto zobaczyć to miasto!), zahaczają o dominującą nad miastem Krzyżową Górę, ewentualnie udają się do Rogoźnicy na zwiedzanie KL Gross-Rosen. A czy ktoś zadaje sobie trud zdobycia Jaroszowskich Wzgórz – niepozornego granitowego grzbietu, który mija się w pośpiechu, zmierzając krajową „piątką” do Strzegomia od strony Wrocławia? Raczej nie. Okazuje się jednak, że to nieoczywiste turystycznie miejsce również skrywa atrakcje warte zobaczenia…
Jańska Góra to niepozorne wzniesienie wśród pól, nieco na uboczu. Nie wzbudza większego zainteresowania u turystów tak licznie odwiedzających niedaleki Masyw Ślęży. Na mapie to tylko niewielki placek lasu w pobliżu zielonego szlaku z Jordanowa Śląskiego do Niemczy. A kto ma ochotę przemierzać taką niszową trasę, jeśli w bliskim sąsiedztwie góruje „śląski Olimp”? Czy taka licha górka ma coś ciekawego do zaoferowania?
Samochwalstwo to grzech, ale koniecznie chcemy się podzielić dobrą nowiną!
Mimo pandemii i związanych z nią nieprzyjemności końcówka marca przyniosła nam też nieco mineralogicznych radości. A wszystko za sprawą niepozornych różowych ziarenek wyłuskanych z niemałym mozołem z osadów równie niepozornego potoku Maruszka koło Sławniowic na Opolszczyźnie. Ziarenka okazały się na tyle frapujące, że stały się bohaterem zbiorowym pewnej publikacji naukowej…
– Nie dość, że skwar, to ten znów pluje! Jak żyć na tej Pangei? – pomyślał zgryźliwy pelykozaur, spojrzawszy z dezaprobatą na kolejne zuchwałe wyczyny nieodległego wulkanu, nie przerywając przy tym skubania zabiedzonych badyli porastających brzegi wysychającego jeziora. Grubo ciosanego umysłu jaszczura nie zmącił nawet cień podejrzenia, że za kilkaset milionów lat blade dwunogi pielgrzymować będą licznie w te strony, aby swymi nadzwyczaj sprawnymi chwytulami górnymi wyłuskiwać z ogniowych skał co lepsze agatowe migdały…
Tak mogłaby rozpoczynać się saga o rodzinie permskich gadów z gromady synapsydów, rozgrywająca się niemal 300 mln lat temu w okolicach dzisiejszej Lubiechowej w Górach Kaczawskich. Cóż, tacy giganci literatury fantastycznej w stylu retro jak J. Verne czy H.G. Wells nie podjęli niestety tego tematu i dzieło prozatorskie rozsławiające Lubiechową nie powstało…
Na szczęście są skały. I to one, jak zwykle, oferują niezwykłą opowieść, której odczytanie ułatwią nam młotek i przecinak… A nagrodą dla najbardziej wytrwałych czytelników będą… agaty.
A zatem kierunek Lubiechowa, kamieniołom na górze Chmieleń!
Plejstoceńskiemu lądolodowi skandynawskiemu zawdzięczamy jedno z naszych ulubionych pozasudeckich miejsc do łazikowania. Znajduje się w północno-zachodniej Polsce, jest malownicze, niezwykle cenne przyrodniczo, interesujące krajobrazowo i geologicznie. Przyrodnicy od dawna doceniają te walory. Już w połowie poprzedniego wieku starali się objąć ten teren najwyższą formą ochrony, nadając mu rangę parku narodowego. Jak dotąd udało się tam ustanowić park krajobrazowy z kilkoma rezerwatami oraz obszar Natura 2000. Mowa o Wzgórzach Bukowych, które od 1981 roku znajdują się w granicach Szczecińskiego Parku Krajobrazowego “Puszcza Bukowa”. Czy jednak taki status pozwala w pełni zabezpieczyć ten unikatowy kompleks leśny przed silną antropopresją i wycinką? Walka o naturalność szczecińskiej kniei wciąż trwa. Czy da się jednak pogodzić potrzebę ochrony przyrody i potrzebę czerpania zysku z eksploatacji zasobów leśnych?
Przełomowe doliny rzek to niezwykle malownicze formy krajobrazu. Te najbardziej ikoniczne jak magnes przyciągają rzesze turystów. W Polsce należą do nich choćby Pieniński Przełom Dunajca, Dolina Prądnika, przełom Nysy Kłodzkiej w Bardzie czy przełom Bobru (Borowy Jar) koło Jeleniej Góry. My jednak, naszym zwyczajem, chcielibyśmy przybliżyć mniej znane przykłady takich dolin, które – mimo że nie pretendują do ekstraklasy Wielkiego Kanionu Kolorado – zasługują na to, by cieszyć się większą atencją. Zapraszamy więc na Dolny Śląsk do bajecznych i urokliwych przełomów rzecznych Wzgórz Gumińskich w okolicach Niemczy…
Sjenit to kamień królewski. Ze sjenitów wykonano wiele starożytnych budowli i obelisków. Te najbardziej znane to monolityczne stele z Aksum w dzisiejszej Etiopii, pochodzące z III-IV w., wykute ze sjenitów nefelinowych. Słynne historyczne kamieniołomy tej skały znajdują się na południu Egiptu w mieście Assuan, czyli dawnej Syenie (od której zresztą pochodzi nazwa skały). Odkryto w nich liczne fragmenty rzeźb oraz nieukończony wielki obelisk. Cóż, nie dziwi więc fakt, że i my, tzn. Polacy, chcielibyśmy mieć swój rodzimy sjenit, aby poustawiać na nim wielkie postacie naszej historii. A jeśli szukać sjenitu, to tylko na Dolnym Śląsku, słynącego z różnorodności skał…
I tak oto na dolnośląskim sjenicie stoi sobie w Krakowie wieszcz nasz narodowy Adam. We Wrocławiu z kolei Juliusz S. siedzi na sjenitowym klocu i oddaje się troskom. Problem tylko taki, że te polskie sjenity sjenitami nie są… Wyjaśnijmy więc, w czym rzecz.
Życie geologa to nie tylko wypady w teren, młotek, plecak obciążony gruzem, półki ozdobione najwyższej jakości okazami minerałów czy skamieniałości. Są jeszcze kleszcze… A oprócz kleszczy na profesjonalnego geologa czekają dodatkowo długie godziny, a nierzadko dni, żmudnego przygotowywania próbek do badań. A to nie miód. Na szczęście i w laboratorium zdarzają się wspaniałe chwile i wzruszenia, jak choćby wtedy, gdy po uzbrojeniu się w odpowiednie oprzyrządowanie dane nam jest podziwiać skały i minerały w mikroskali. Tak więc tym razem chcielibyśmy zaproponować pewną odmianę na naszym blogu i spojrzeć na pracę geologa “od kuchni”, prezentując jedno z podstawowych narzędzi badawczych – petrograficzny mikroskop polaryzacyjny. A przy tej okazji kilka sudeckich i pozasudeckich skał zaprezentuje się od mniej znanej, ale jakże finezyjnej strony…
Tym razem – nieskromnie – trochę samochwalstwa…
Sceneria akcji: kamieniołom Łażany II koło Żarowa, powiat świdnicki, Dolny Śląsk
Główny bohater: spinel właściwy, czyli MgAl2O4 – minerał rzadki
Kontekst naukowo-społeczno-historyczny: w Przeglądzie Geologicznym nr 10/2019 ukazuje się artykuł dotyczący w/w spinela z w/w kopalni. Autorami komunikatu są: Krzysztof Łobos, Tomasz Pawlik, Michał Klukowski. I z tego powodu jest nam BARDZO przyjemnie, ponieważ jedna trzecia wymienionego zespołu autorskiego to równocześnie jedna druga zespołu bloga AGATOWCY.COM.PL
Ale do konkretów…
Góry Kamienne należą do naszych ulubionych pasm sudeckich. Łatwo dostępne, jeszcze niezadeptane, spokojne, malownicze… No i te podejścia, na których łatwo wyzionąć ducha. No właśnie, stromizny to chyba znak rozpoznawczy tamtejszych kopulastych i stożkowych wzniesień. Ostro nachylone zbocza niosą jednak za sobą niezwykle ciekawe geomorfologiczne konsekwencje. Oczywiście wielką rolę odgrywa tu również sama geologia. Ale po kolei…
Osiem kilometrów na północny wschód od Ostrowca Świętokrzyskiego mamy okazję wykonać liczący kilka tysięcy lat skok w przeszłość i znaleźć się w epoce neolitu… Na szczęście wyłącznie w naszej wyobraźni, pobudzonej pozostałościami kompleksu prehistorycznych kopalń krzemienia pasiastego. Mowa tu oczywiście o rezerwacie archeologicznym Krzemionki – jednym z najcenniejszych na świecie zabytków pradziejowego górnictwa. Krzemionki to jedno z tych miejsc w naszym kraju, które po prostu powinno się poznać, jeśli nie z autopsji, to przynajmniej z lektury lub słyszenia. Nie bez powodu miejsce to nosi zaszczytny tytuł Pomnika Historii Polski, a wkrótce, miejmy taką nadzieję, znajdzie się w końcu na elitarnej liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Kto nie był, niechaj rusza tam niezwłocznie…
(No i spełniło się życzenie… Niedługo po publikacji tego tekstu gruchnęła wieść, że w lipcu 2019 Krzemionki Opatowskie trafiły na zaszczytną listę Światowego Dziedzictwa UNESCO!)
Kamieniołomy to ważny element krajobrazu Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Można oczywiście prowadzić spór, czy te antropogeniczne formy szpecą, czy zdobią. Wiele kamieniołomów jednak tak dalece wpisało się już w panoramę niektórych rejonów, że trudno nawet wyobrazić sobie ich brak. Skoro więc już są, to warto zrobić z nich użytek. I nie chodzi tu wyłącznie o ich znaczenie gospodarcze, ale raczej dydaktyczne. Jeśli bowiem pozwalają zerknąć kilkadziesiąt metrów w głąb serii skalnych, to z pewnością można dzięki nim opowiedzieć wiele geologicznych historii. Co też staramy się nieustannie czynić…
Mając powyższe na uwadze, chcielibyśmy tym razem przyjrzeć się jednej z najwyżej położonych kopalni w Polsce. Zapraszamy więc do Ogorzelca w Rudawach Janowickich…
Ostatnie dwa teksty poświęciliśmy zachodniej części granitowego masywu Strzegomia-Sobótki, przyglądając się długiej historii górnictwa skalnego tego rejonu i jego bogactwu mineralogicznemu. Tym razem, dla zachowania równowagi, proponujemy geologiczne peregrynacje po najbardziej na wschód wysuniętej części tej jednostki. Tam bowiem, w Strzeblowie (dziś to zachodnia części Sobótki), w cieniu Ślęży, wydobywa się unikatowy w krajowej skali surowiec skaleniowy. A ponieważ obecnie jest to jedyne w Polsce miejsce jego pozyskiwania, tym chętniej o nim opowiemy.
Nasz poprzedni tekst poświęciliśmy historii wydobycia granitu w okolicach Strzegomia. Mało jednak było tam o geologii, przez co czujemy się trochę nieswojo. Dlatego, dopingowani pewnym niedosytem, nadrabiamy zaległości. Warto bowiem wiedzieć, co zasygnalizowaliśmy już przezornie, że ziemia strzegomska jest nie tylko zagłębiem granitowym, ale również celem pielgrzymek krajowych i zagranicznych mineralogów tudzież kolekcjonerów. Do tej pory w okołostrzegomskich kopalniach opisano około stu minerałów, a co pewien czas pojawiają się doniesienia o udokumentowaniu kolejnych. Z tego powodu omawiany obszar, co trzeba podkreślić, należy do najciekawszych mineralogicznie rejonów na świecie! Liczne i bogate zbiory – prywatne i muzealne – potwierdzają tylko, że kamieniołomy w takich miejscowościach jak Żółkiewka, Borów czy Zimnik to po prostu klasyka, o którą otarł się chyba każdy polski wielbiciel minerałów. W przypadku wielu z nich to “otarcie” skutkowało zrodzeniem się wielkiej pasji…
Aż trudno nam uwierzyć, że Strzegom gościł na tym blogu tak rzadko. Zwłaszcza że łączą nas z tym miastem relacje wykraczające poza zwykłą zażyłość… Jeszcze trudniej uwierzyć, że miasto to nie pojawiało się w naszych tekstach w kontekście granitu. Bo nawet jeśli ktoś Strzegomia w ogóle nie kojarzy, to z pochodzącym z jego okolic popularnym kamieniem budowlanym miał do czynienia z całą pewnością, choć zapewne nie do końca świadomie. Od Szczecina po Przemyśl, od Olsztyna po Wrocław, nad Bałtykiem i na Śląsku, w Berlinie i Wiedniu – wszędzie tam natkniemy się na przykłady jego użycia. To chyba wystarczający powód, aby przyjrzeć się mu się nieco szerzej. Proponujemy więc na początek nieco historii, oczywiście z granitem strzegomskim w roli głównej…
Ahoj, przygodo! Nie pozwólmy rdzewieć młotkom! Piękna aura dopisuje, więc serce geologa rwie się w teren… A tak niewiele potrzeba, by zgłębiać wiedzę o przyrodzie zwanej nieożywioną. Byle skarpa, byle wykop, byle głaz i już opowieść się snuje. A o ile ciekawiej się robi, gdy przyrodnicze obserwacje połączyć można z historycznymi dygresjami… I wcale nie trzeba szukać miejsc powszechnie znanych, by było interesująco. Przykładem jest podlegnickie Dunino, do wizyty w którym gorąco zachęcamy zarówno amatorów geologii, jak i pasjonatów historii.
Ach, to złoto! Ktoś kiedyś w starożytnym świecie, zapewne w Babilonii lub Egipcie, utożsamił jego blask ze światłem słońca. I zaczęło się… Przypisując złotu boską bądź magiczną moc, sztucznie wywindowano jego wartość. Od tamtej pory – nawiązując do operetkowej klasyki – „złoto toczy się w krąg/z rąk do rąk, z rąk do rąk.” Trudno powiedzieć, ile tysięcy kilometrów sztolni wykuto w skałach i ile milionów ton osadów rzecznych przepłukano przez wieki na całym świecie, aby wydobyć łącznie te – jak się ostrożnie szacuje – blisko 170 tys. ton złota, którego połowa uwięziona została w precjozach… Jako symbol władzy i pieniądz złoto nierozerwalnie związało się z historią państw, podbojów, wojen i handlu. Gorączka poszukiwań złotego kruszcu nie ominęła Europy, a znaczące ślady tej górniczej aktywności znane są, jak wiadomo, między innymi z obszaru sudeckiego. Jednym z najciekawszych i najstarszych historycznie ośrodków wydobycia złota było miasto Zlaté Hory, nieopodal Głuchołaz. Jeśli kogoś żywo interesuje temat sudeckiego złota, niech zapuści się w tamte rejony. My proponujemy zwłaszcza zaciszne, sielankowe okolice Horní Údolí i południowo-zachodnie stoki Příčnego vrchu, gdzie specjalnie przygotowane ścieżki dydaktyczne przybliżają górniczą historię zlatohorskiej ziemi. A historia ta stanowi część lokalnej tożsamości…
Z Polskimi skałami dekoracyjnymi bywa różnie… Niektóre wciąż się stosuje zgodnie z ich przeznaczeniem, inne – o zgrozo – służą do produkcji kruszyw i nie jest im dane w pełni prezentować swej krasy i klasy. A jeszcze inne zostały, z różnych przyczyn, zapomniane, ponieważ ich złoża uległy wyczerpaniu albo zasoby są tak niewielkie, że nikt nigdy na poważnie nie rozważał ich wydobycia, albo też tradycja ich wykorzystania po prostu zanikła, np. wskutek wojennej zawieruchy. Dwie ostatnie przyczyny dotyczą pseudojaspisu z Trójgarbu w Górach Wałbrzyskich. Kamień ten, wykorzystywany (co prawda w ograniczonym stopniu) jako materiał ozdobny jeszcze do czasów drugiej wojny światowej, mógłby właściwie stać się jednym z “mineralogicznych” symboli Dolnego Śląska – obok słynnych chryzoprazów, agatów czy nefrytu, ale szkopuł w tym, że praktycznie nie funkcjonuje on w świadomości dolnośląskiej społeczności. Niemniej jednak ma on swoich zagorzałych wielbicieli, można nawet rzec – smakoszy doceniających jego wyrafinowaną urodę.
Wyczulone spojrzenie dociekliwego geologa zawsze natknie się na coś ciekawego, nawet w miejscach nieoczywistych. Pożywką dla takiego osobnika wcale nie muszą być kamieniołomy czy skałki w jakimś zapomnianym kleszczowisku. Stary kościół, ruiny zamku, kawałek kamiennego muru – wszystko to również może stać się przyczynkiem do rozważań o skałach i zjawiskach geologicznych. Dobrym przykładem są budowle w takich miejscach jak Szprotawa, Milicz, Łowicz czy Gizałki… A co może być dla nich wspólnym geologicznym mianownikiem? Zapraszamy na Niż Polski – do krainy rud darniowych, czyli tam gdzie rodzi się żelazo…
No i stało się. Dolny Śląsk wzbogacił się o nową podziemną atrakcję turystyczną. I to w dodatku w wyśmienitej lokalizacji, bo w sąsiedztwie Ślęży. Dawna kopalnia magnezytu w Wirach – bo o niej właśnie mowa – może stanowić świetny kontrapunkt dla tej pięknej, lecz rozdeptywanej góry. A już na pewno jest to obligatoryjny przystanek dla wszystkich mineralogicznie sfiksowanych. W ich przypadku nie znać Wir to jak nie odrobić lekcji z alfabetu…
Niezliczona rzesza podróżnych pokonuje co dzień trasę pomiędzy Dobromierzem a Bolkowem drogą krajową nr 5. Ale czy ktoś zwraca uwagę na nieco egzotyczną barwę zaoranych pagórkowatych pól rozciągających się wzdłuż tej trasy? I kto zadaje sobie piękne w swej prostocie pytanie: A cóż to za fenomen?
Tajemnica to oczywiście żadna, ale żeby sprawę rozstrzygnąć, trzeba by się nieco wkopać. Tylko po co się męczyć i narażać, łażąc komuś po polu? My to wyjaśnimy szybciej, wykorzystując przy okazji trwającą właśnie budowę drogi S3. Ale po kolei…
Jakieś 14,5 -15 mln lat temu (środkowy miocen) doszło do katastrofy. Kilometrowy kosmiczny bolid i towarzyszący mu stumetrowy księżyc znalazły się na orbicie kolizyjnej z Ziemią. Lecąc z prędkością ponad 70 tys. km/h, walnęły w Europę niczym pięść Tysona w facjatę Gołoty. Ślady kolizji czytelne są do dzisiaj. A jej skutki okazały się interesujące dla miłośników kolorowych kamieni, o czym można się przekonać w Českým Krumlovie, gdzie wywiało nas w minione wakacje.
Dawnośmy tu nie zaglądali. Trzeba jednak przełamać to wakacyjne rozleniwienie, pozbierać myśli, skoncentrować się na prawidłowym napięciu mięśni, wziąć się w końcu do roboty i coś w twórczych bólach i skurczach napisać, bo trochę tematów się uzbierało
To może coś z początku wakacji…
Wspaniałe jest lato w kamieniołomie! Wierni takiej postawie wprosiliśmy się zatem do Kopalni Piława Górna, korzystając z Dnia Otwartego (24 czerwca), zorganizowanego po raz kolejny przez ten zakład przy okazji Dni Piławy Górnej. To dobry powód, aby przybliżyć nieco geologiczne walory wspomnianego kamieniołomu. A pisać jest o czym, ponieważ miejsce to stało się jednym z najciekawszych mineralogicznie stanowisk w naszym pięknym kraju.
Na początku czerwca minęła okrągła 272. rocznica bitwy pod Dobromierzem. To dobry powód, aby naszym kolejnym przystankiem stało się właśnie to malowniczo położone na granicy Pogórza Bolkowskiego i Przedgórza Sudeckiego eksmiasteczko oraz znajdująca nieopodal wieża widokowa na Wieżycy. To znakomite miejsce, aby “liznąć” nieco wielkiej historii europejskich mocarstw, dokonując jednocześnie kilku geologiczno-tektonicznych obserwacji… Cóż, taka nasza fiksacja
O, wsi niepozorna, wsi dolnośląska! Iluż to obywateli w automobilach mija ciebie w pośpiechu co dzień?! A żaden, przycupnąwszy, nie pomyśli, co skrywasz śród pól kamienistych!
Czy Pustków Wilczkowski zasłużył sobie na taką czułą – choć nierymowaną – inwokację? Zasłużył. A wszystko za sprawą turkusu, dzięki któremu wieś ta, położona jakieś 30 km na południe od Wrocławia przy drodze krajowej nr 8, tuż przy granicy Przedgórza Sudeckiego z Niziną Wrocławską, jest jednym z najciekawszych polskich stanowisk mineralogicznych. W końcu turkus należy do minerałów rzadkich, a z powodu swojej pięknej niebieskiej, zielononiebieskiej bądź zielonej barwy cieszy się zainteresowaniem jako kamień ozdobny już od starożytności.
Czechy to mały kraj, ale ilość “skalnych miast” przypadająca na jednego mieszkańca jest doprawdy nielicha. Spore ich nagromadzenie mamy tuż za nasza granicą. Polscy turyści odwiedzający Góry Stołowe zapuszczają się chętnie do ich czeskiej części (Broumovska vrchovina), biorąc sobie za cel zazwyczaj piękne i zatłoczone Adršpašsko-teplické skály, rzadziej Broumovské stěny. Niewielu jednak wie o niewielkim, ale uroczym Eustachym, czyli Ostašu, który również kryje piaskowcowe labirynty.
Czy można uczyć się geologii, szukać ciekawych skał czy minerałów, nie ruszając się z miasta? Pomijając oczywistą możliwość zwiedzenia muzeów ze zbiorami geologicznymi (do czego też zachęcamy), czasami wystarczy odbyć dłuższy spacer, aby wnikliwie przyjrzeć się ścianom, chodnikom i pomnikom w naszym betonowo-kamiennym otoczeniu. Bez młotka, rzecz jasna, ale za to z szeroko otwartymi oczyma W dobie dynamicznego rozwoju geoturystyki ten sposób zwiedzania miast staje się coraz popularniejszy.
I my także chcemy zachęcić do takiej opcji spędzania wolnego czasu. Tym samym inaugurujemy cykl (nieformalny i zapewne niezbyt regularny) “Geologia dla mieszczucha”. Jako pierwsze na warsztat trafiają węglanowe nacieki, niekiedy w formie efektownych stalaktytów czy draperii, które często spotkać można na betonowych budowlach…
Korzystając z długich zimowych wieczorów, chcielibyśmy przybliżyć jedno z najciekawszych pod względem mineralogicznym miejsc na Dolnym Śląsku, a zapewne też i w Polsce – kamieniołom granitu w Siedlimowicach koło Żarowa. Kopalnia ta stanowi “pewniaka”, tzn. z pustymi rękami (plecakami) stamtąd się nie odchodzi, o ile oczywiście dane nam będzie zaznać szczęścia wpuszczenia na obszar wyrobiska. Podkreślmy wyraźnie, że chodzi o czynną kopalnię, więc nie jest ona ogólnie dostępna. Niemniej jednak dyrekcja zakładu jest na tyle miła, że czasami pozwala zdeterminowanym kolekcjonerom lub większym grupom studentów zstąpić do wyrobiska i co nieco wyzbierać. A satysfakcja z okazów tym większa, że naprawdę trzeba się czasami mocno napracować młotem i przecinakiem, bo granit łatwo swych skarbów nie oddaje. Oj, pot się leje. Niejeden kciuk paznokieć stracił…
Zarzekaliśmy się (tutaj!), że wrócimy do tematu strzegomskiego kamieniołomu bazaltu (popularnie nazywanego “Bazaltem”). I nie chodzi o to, że męczy nas jakaś szczególna obsesja. Po prostu wyrobisko to zasługuje na większą uwagę jako miejsce, w którym zależnie od zainteresowań, potrzeb ducha i usposobienia można: primo – podszkolić się z geologii, mineralogii czy przyrody w ogóle, secundo – zasiąść, popatrzeć, popaść w stan kontemplacji, tertio – porobić fantastyczne zdjęcia o różnych porach roku, quarto – wykonać powyższe czynności w dowolnej kombinacji. Krótko mówiąc, to miejsce dla każdego, kto pragnie posiąść trochę ogłady umysłowej:-)
Prosty pomysł to klucz do udanego biznesu. Udowodnił to cztery i pół wieku temu pewien Janek ze Strzegomia, który wtedy był jeszcze prostym medykiem, choć przejawiał też pewne (al)chemiczne ciągotki. A i bystrości umysłu i ambicji mu nie brakowało. No, dobra. Teraz poważnie, bo w końcu o zacnego obywatela strzegomskiego chodzi, co wielką karierę zrobił. Owym lekarzem był niejaki Johann Schulz (1532 – 1604), który przeszedł do historii jako Jan Montanus, a dziełem swego żywota rodzinne miasto rozsławił. Co więc sprawiło, że wspomniany Montanus został bohaterem geologicznego bloga? Zacznijmy od początku…
Czy zastanawialiście się, jaki minerał można uznać za najważniejszy dla współczesnej geologii? Palmę pierwszeństwa trzeba chyba oddać niepozornemu cyrkonowi. Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności, tyle czasu geolodzy spędzają w laboratoriach, wydzierając maleńkie ziarenka cyrkonów ze skał. A potem męczą je różnymi wyszukanymi torturami, aby określić, ileż to milionów lat mogą one liczyć. Na szczęście cyrkon nie baba i wieku się nie wstydzi, a im starszy, tym lepszy…;)