Jesień zmierza nieuchronnie ku końcowi. Jak zawsze zostają nam wspomnienia najpiękniejszych, złotych, październikowych dni spędzonych w górach. Z tej okazji chcielibyśmy zaprezentować jedną z naszych ulubionych jesiennych tras. Tym razem jednak nie będą to żadne boczne ścieżki i mało popularne zakamarki, a wręcz przeciwnie – Góry Wałbrzyskich i żelazna klasyka: Mniszek – Chełmiec – Trójgarb. Jest to obszar, który przemierzaliśmy wielokrotnie w różnych wariantach i który niezmiennie robi na nas olbrzymie wrażenie. I oczywiście nie tylko, jak to u nas bywa, o krajobrazy chodzi… Zabieramy więc Was na krótką wędrówkę z geologicznym zabarwieniem…
Jakiś czas temu zaprezentowaliśmy na AGATOWCACH relację z wędrówki po Górach Wałbrzyskich na wschód od Wałbrzycha (Ptasia Kopa – Lisi Kamień – Rusinowa – Klasztorzysko – Niedźwiadki). Teraz przeskakujemy na drugą stronę miasta, aby zmierzyć się ze wzniesieniami o nieco innym charakterze geologicznym i geomorfologicznym i, nie ma co ukrywać, zdecydowanie bardziej dającymi w kość.
Mniszek/Boreczna
Wędrówkę rozpoczynamy na dworcu kolejowym Boguszów-Gorce Zachód, skąd ruszamy dziarsko niebieskim szlakiem. Po drugiej stronie torów wita nas szyb „Witold” zamkniętej kopalni węgla kamiennego „Victoria”. Na razie machamy mu tylko z daleka, ale zamierzamy do niego tego dnia dotrzeć.
Zanim rozpoczniemy wdrapywanie się na stoki górującego nad miastem Mniszka, mijamy tutejszy OSiR. Budynek hali to dawna maszynownia szybu „Klara”, należącego niegdyś do kopalni węgla „Abendröthe”. Sam szyb usytuowany był na terenie dzisiejszego stadionu, naprzeciwko hali.
Po minięciu ostatnich zabudowań wkraczamy w końcu na stoki Mniszka, będącego właściwie wzniesieniem dwuwierzchołkowym. Bowiem zgodnie z mapami Mniszek jest niższą z kulminacji (704 m n.p.m.), natomiast wyższa to Boreczna (711 m n.p.m.).
Kopuła Mniszka i Borecznej o niezwykle stromych zboczach to typowe wzniesienie odpornościowe o charakterze twardzielca. Oznacza to, że zbudowane jest ze skał znacznie twardszych i odporniejszych na wietrzenie i erozję niż skały otaczające. Tylko u podnóża kopuły występują tu typowe dla niecki śródsudeckiej karbońskie zlepieńce, natomiast wyższe partie to już zasobny w krzemionkę ryodacyt, będący skałą wulkaniczną. Jednak w przypadku Mniszka/Borecznej mówimy o tzw. intruzji subwulkanicznej. To nic innego, jak ciało magmowe powstałe płytko pod powierzchnią Ziemi. Innymi słowy – magma zakrzepła, zanim zdążyła wydostać się na powierzchnię jako lawa. Zdarza się i tak… Dodajmy jeszcze, gwoli ścisłości, że Mniszkowa intruzja to tzw. fakolit. Ma kształt soczewkowaty i występuje zgodnie z ułożeniem warstw skał otaczających (np. tak jak tutaj). Przy czym pamiętajmy, że warstwy nadkładu zostały już dawno temu zerodowane.
Magiczne Białe Skałki
Wejście, początkowo łagodne, szybko przeistacza się w typowego dla Gór Wałbrzyskich i Kamiennych wyciskacza siódmych potów. Na szczęście mamy szansę wkrótce odsapnąć na nieco łagodniejszej drodze, którą postanawiamy podejść do starego kamieniołomu, zwanego Białymi Skałkami.
Schowane w lesie wyrobisko o wysokich, pionowych ścianach prezentuje się w jesiennej szacie niezwykle efektownie. Nie bylibyśmy sobą, ograniczając się tylko do spoglądania na kamieniołom z góry. Szybko więc przemieszczamy się po stromym zboczu w dół, nie zważając na to, że za chwilę ponownie czeka nas sroga wspinaczka. Ale opłaciło się. Jesteśmy pod wrażeniem otaczających nas skał i panującej tu ciszy. Na jednej ze ścian zwraca uwagę specyficzne graffiti. Co prawda nie pochwalamy takiego wandalizmu, ale to „dzieło” w pewien sposób zmusza do refleksji.
W kamieniołomie wydobywano oczywiście ryodacyty, którym mamy okazję przyjrzeć się teraz bliżej. Są bardzo jasne. Nazwa tego miejsca jest więc adekwatna. Tutejsze ryodacyty odznaczają się skrytokrystaliczną strukturą, a to oznacza, że nie jesteśmy w stanie zobaczyć nieuzbrojonym okiem poszczególnych składników mineralnych (w tym przypadku kwarcu, skaleni i botytu). Poza tym, przyglądając się ścianom, łatwo zwrócić uwagę na obecność warstwowania. Ta cecha upodabnia oglądane ryodacyty do piaskowców, np. tych z Gór Stołowych, ale rzecz jasna tylko wizualnie, ponieważ warstwowanie to związane jest z płynięciem magmy, a nie osadzaniem się materiału w zbiorniku morskim.
Dwie kulminacje
Nic, co piękne, nie trwa wiecznie, więc po dłuższej chwili ocykamy się z zadumy i, chcąc nie chcąc, ponownie wdrapujemy się na górę. Szybko jednak docieramy na Boreczną, która wita nas ograniczonymi widokami.
Kawałek za Boreczną opuszczamy na chwilę szlak i wąską ścieżyną zdobywamy jeszcze zalesiony szczyt Mniszka z pojedynczą skałką i, niestety, spaloną wiatką. Niemal spod nóg czmycha nam lis.
Chełmiec i jego mniejszy towarzysz
Stamtąd mkniemy ponownie ostro w dół ku dolinie, mając przed sobą Chełmiec (851 m n.p.m.). Wędrówkę umilają nam wspaniałe, rozległe widoki na Góry Wałbrzyskie. A za plecami, w oddali, zarysowują się Karkonosze. Powoli zaczynamy wdrapywać się na stoki Chełmca.
Geologicznie Chełmiec zbudowany jest z tego samego rodzaju skał co Mniszek, choć nie są one aż tak jasne. Przybierają bardziej kremowy, żołtawy, jasnobrązowy kolor. Warto tutaj dodać, że wałbrzyskie ryodacyty, zarówno te z Chełmaca, jak i z Mniszka, liczą sobie ok. 310 mln lat. Pochodzą więc z górnego karbonu. Podobnie jak Mniszek, tak i Chełmiec jest intruzją subwulkaniczną, ale w formie lakkolitu, który charakteryzuje się wypukłym stropem i płaską podstawą (zobacz tutaj). Intruzja ma ok. 5 km średnicy i asymetryczny kształt. Oczywiście i w tym przypadku lakkolit ten został ekshumowany spod nadległych osadów i dziś tworzy tak charakterystyczny dla panoramy Gór Wałbrzyskich kopulasty ostaniec twardzielcowy o bardzo stromych stokach. Dodajmy jeszcze, że lakkolit Chełmca łączy się z fakolitem Mniszka wąską dajką, czyli intruzją w postaci żyły, tnącej otaczające warstwy osadów.
Wróćmy jednak do relacji. Zanim osiągniemy Chełmiec, chcemy zaliczyć po drodze jeszcze jeden szczyt – Chełmiec Mały (776 m n.p.m.), którego wierzchołek zlokalizowany jest na południowy zachód od szczytu Chełmca. Chełmiec Mały nie oferuje szerokich panoram, dlatego – aby sobie to zrekompensować – nieco poniżej jego wierzchołka odbijamy w starą leśną drogę, która pod względem widokowym spełnia nasze oczekiwania.
Na Chełmiec
Wracamy na szlak i teraz wśród złotych buków mkniemy prosto na Chełmiec. Po drodze, tu i ówdzie, przebijają się w oddali wzniesienia Gór Wałbrzyskich i Sowich.
Na szczycie Chełmca zupełnie pusto – rzadka to gratka. Wykorzystujemy ten fakt, by napawać się dłuższą chwilę ciszą i jesiennym słońcem, pokrzepiając się złocistą ambrozją i kanapką. Niestety w dni powszednie, w dodatku poza sezonem, wejście na znajdująca się tutaj wieżę jest zamknięte. Z poziomu wierzchołka Chełmca widać zaś niewiele. Ale nie ma co żałować. Wdrapywanie się na wieżę tylko po ty, by popatrzeć w dal w towarzystwie lasu anten nie jest przyjemne… i chyba też nie do końca zdrowe. Zatem zostaje nam tylko popatrzenie na obiekt z dołu. Kamienna, 22-metrowa wieża, w postaci baszty, wzniesiona została w 1888 r. z inicjatywy Wałbrzyskiego Towarzystwa Górskiego i dzięki dofinansowaniu przez rodzinę Hochbergów. Dziś wydaje się liliputem w porównaniu z 45-metrowym Krzyżem Milenijnym oraz masztami Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego.
Po jakimś czasie nasz błogi nastrój zaburza niewielka, rozmodlona grupka, chyba jakaś pielgrzymka. Po odklepaniu Ojczenasza i Zdrowaśki postacie, popatrujące na nas ponuro w milczeniu, zawracają i znikają tak nagle, jak się pojawiły. My też postanawiamy zniknąć z Chełmca. Czeka nas teraz kilkaset metrów ostrego zsuwania się zielonym szlakiem.
Przez Lubomin na Trójgarb
Po zejściu skręcamy w łącznik (fragment niedawno wyznakowanej ścieżki turystycznej wokół Boguszowa-Gorców) do szlaku czarnego. Nim z kolei docieramy do znaczków żółtych, które wiodą nas widokową drogą do Lubomina.
W Lubominie warto zatrzymać się przy XVI-wiecznym kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego z piękną dekoracją sgraffitową, przedstawiającą Jezusa z Apostołami, Abrahama oraz scenę wywyższenia Węża miedzianego. Niestety nie możemy zajrzeć do środka tej pięknej świątyni.
Z Lubomina rozpoczynamy żmudny proces podejścia na Trójgarb zielonym szlakiem, prowadzącym malowniczą wąską ścieżką po zboczu wzniesienia.
Barwne ryolity Trójgarbu
Trójgarb również stanowi wyerodowaną spod osadów intruzję subwulkaniczną, prawdopodobnie będącą lakkolitem, choć o jeszcze mniej regularnym kształcie niż Chełmiec. Skały budujące Trójgarb są nieco bardziej zasobne w krzemionkę i z tego powodu klasyfikuje się je jako ryolit (wylewny odpowiednik granitu). Makroskopowo nie różni się zbytnio od wcześniej opisywanych ryodacytów. Zazwyczaj jest skrytokrystaliczny, masywny, jasny (żółty, jasnobrązowy, kremowy, różowawy). Rzadziej spotyka się odmianę porfirową, w której większe kryształy kwarcu i skaleni tkwią w skrytokrystalicznym cieście. Najnowsze wyniki badań pokazują, że ryolity z Trójgarbu są znacznie młodsze od ryodacytów Chełmca. Datowania izotopowe wskazują wiek ok. 293 mln lat (dolny perm).
Po dotarciu do Lubomińskiego Siodła opuszczamy znakowany szlak i dalej wdrapujemy się leśnym traktem po wschodniej stronie wierzchołka Trójgarbu. Drogą docieramy do szlaku czerwonego (tuż przy niewielkim kamieniołomie ryolitu), aby następnie od północy zgodnie ze znakami żółtymi, zielonymi i czarnymi wejść na szczyt. Na tej trasie znaleźć można bloczki specyficznej, zabarwionej związkami żelaza, dekoracyjnej odmiany ryolitu, zwanej pseudojaspisem, który opisywaliśmy tutaj.
Najwyższy wierzchołek Trójgarbu (778 m n.p.m.) wieńczy 28-metrowa wieża, wybudowana w 2018 r., z której roztaczają się wspaniałe widoki na całe Sudety i Przedgórze Sudeckie. Z tego powodu góra przyciąga obecnie sporą ilość turystów. My jednak spotykamy tylko kilka osób. W końcu jest środek tygodnia i to poza sezonem. Po zaliczeniu wieży czeka nas ostatni, ośmiokilometrowy etap wędrówki. Wybieramy szlak czarny na południe, przez Jabłów do Boguszowa-Gorców. Trasa jest niezwykle malownicza, widokowa, fotogeniczna, a przy tym dość łagodna. Wędrując tą trasą, mamy okazję podziwiać w całej okazałości odpornościową rzeźbę Gór Wałbrzyskich oraz, w oddali, Gór Kamiennych.
Finał przy szybie
Na zakończenie marszu, zgodnie z planem, zahaczamy jeszcze o górujący nad zabudowaniami miasta szyb „Witold”. Dziś mieści się w nim biblioteka oraz Izba Pamięci Górnictwa i Kopalnictwa. Sama konstrukcja nadszybia została przekształcona w wieżę widokową. Po pokonaniu ok. 26 km i ponad 1100 m przewyższeń docieramy do dworca, na którym rozpoczynaliśmy wędrówkę.
Dodaj komentarz