Góry Stołowe ze swoją specyficzną budową geologiczną i charakterystyczną rzeźbą stanowią niezwykłą przyrodniczą osobliwość. To ikoniczne sudeckie pasmo przyciąga każdego roku rzesze turystów, żądnych mocnych wrażeń wśród skalnych grzybów i mrocznych rozpadlin. Czy jednak trzeba dołączać do tabunów rozdeptujących Szczeliniec Wielki i Błędne Skały, aby nacieszyć oko rzeźbotwórczą kreatywnością sił natury? Roztropny turysta-łazik wie, że również te mniej oczywiste i niecelebryckie zakamarki Gór Stołowych mają wiele do zaoferowania. A przykładem niechaj będzie niepozorny Szczytnik – „góra domowa” miasteczka Szczytna – usytuowany na południowo-wschodnich rubieżach Gór Stołowych.
Kategoria: Skały
Temat rudy darniowej co prawda gościł już na naszej stronie, ale z przyjemnością do niego wracamy. Wszak owa ruda jako kamień architektoniczny żywo interesuje zarówno nas, jak i całą rzeszę badaczy o zacięciu geologicznym i budowlanym.
Ten specyficzny surowiec kojarzy się raczej z celtyckimi hutnikami, uwijającymi się chyżo przy swych dymarkach, a mniej z architekturą, choć nie brakuje przykładów dawnych obiektów z tej „rdzawej” skały. W dzisiejszym budownictwie ruda darniowa to kamień niemal zapomniany. Co zatem skłaniało budowniczych minionych epok do korzystania z rudy przy wznoszeniu swych dzieł? Czy warto troszczyć się o ich zachowanie?
To między innymi na te właśnie pytania staraliśmy się udzielić odpowiedzi podczas odczytu na XXVIII Konferencji „Kamień w złożu, krajobrazie i architekturze”, zorganizowanej przez Świętokrzyski Oddział Państwowego Instytutu Geologicznego.
A zatem streszczając…
Jesień zmierza nieuchronnie ku końcowi. Jak zawsze zostają nam wspomnienia najpiękniejszych, złotych, październikowych dni spędzonych w górach. Z tej okazji chcielibyśmy zaprezentować jedną z naszych ulubionych jesiennych tras. Tym razem jednak nie będą to żadne boczne ścieżki i mało popularne zakamarki, a wręcz przeciwnie – Góry Wałbrzyskich i żelazna klasyka: Mniszek – Chełmiec – Trójgarb. Jest to obszar, który przemierzaliśmy wielokrotnie w różnych wariantach i który niezmiennie robi na nas olbrzymie wrażenie. I oczywiście nie tylko, jak to u nas bywa, o krajobrazy chodzi… Zabieramy więc Was na krótką wędrówkę z geologicznym zabarwieniem…
Kielce to miasto geologicznie szczęśliwe… Nie dość, że jest położone w fascynującym Geoparku Świętokrzyskim, należącym do sieci Światowych Geoparków UNESCO, to w dodatku na jego terenie znajdują się aż cztery rezerwaty przyrody nieożywionej i jeden rezerwat krajobrazowy! A o żadnym z nich jeszcze nie napisaliśmy. Wstyd! Więc naprawiamy to i na tapet bierzemy rezerwat, kamieniołom i wzgórze Kadzielnia.
To będzie krótki chwalipost…
Miło nam poinformować, że dwie nasze fotografie zostały wyróżnione w konkursie fotograficznym „Geologia w obiektywie 2023” zorganizowanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jesteśmy tym bardziej szczęśliwi, że obie wykonane zostały w rejonie Strzegomia – bliskim nam ze względów osobistych i sentymentalnych…
Wzgórza Krzyżowe… Któż o nich słyszał?
Pozornie nieatrakcyjne, zalesione, rzucone gdzieś w najgłębsze, zapomniane otchłanie turystycznego świata…
Czy fakt ich istnienia mógł przedrzeć się do świadomości osób, którym wewnętrzny imperatyw nakazuje pokonywać w kolejce tatrzańskie szlaki lub prowadzić parawanową okupację bałtyckiej plaży? Na pewno nie.
Dla kogo więc Wzgórza Krzyżowe mogą stać się źródłem radości i ukojenia?
Jeśli cenisz sobie ciszę i samotność leśnego łazikowania… Jeśli masz w sobie wewnętrznego estetę… Jeśli pragniesz poznawać miejsca nieoczywiste… Jeśli nie oczekujesz smażonej rybki lub góralskiej muzyki…
Jeśli fascynują cię miliony lat geologicznej historii…
…to Wzgórza Krzyżowe mogą być Twoim miejscem na Ziemi!
Na południe od Strzegomia wznoszą się Płaskie Wzgórza – niepozorny, ledwo zarysowujący się grzbiet, którego najwyższą kulminacją jest Lisiec. Nie można powiedzieć, aby to leżące na uboczu bezleśne wzniesienie, mimo roztaczających się z niego rozległych widoków na Sudety i Wzgórza Strzegomskie, było miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Bardziej pociągające wydaje się ono jednak geologom i kolekcjonerom minerałów, w tym i nam. Przekonajmy się, dlaczego warto wpaść na Liśca i Płaskie Wzgórza z młotkiem… i aparatem fotograficznym.
Czy istnieją jeszcze w Polsce widowiskowo piękne miejsca, łatwo dostępne dla pieszych i zmotoryzowanych, a jednocześnie posiadające wielką wartość przyrodniczą, pozwalające kontemplować ciszę i niebędące zadeptane przez dzikie hordy? Tak. Pod warunkiem, że w najbliższym sąsiedztwie nie ma popularnego schroniska, większej miejscowości wypoczynkowej tudzież wieży widokowej, do której lgną rzesze rozentuzjazmowanych i rozochoconych piwkiem turystów.
Takie warunki spełnia (jeszcze) bez wątpienia jeden z najciekawszych sudeckich zakamarków, jakim są Gorzeszowskie Skałki nieopodal Krzeszowa. Miejsce to, zlokalizowane w niezwykle malowniczym zakątku Dolnego Śląska, dostarcza nie tylko głębokich doznań estetycznych, ale jest również ważnym pod względem dydaktycznym stanowiskiem dokumentującym kawałek pogmatwanej historii geologicznej Sudetów oraz obrazującym zróżnicowane procesy kształtujące rzeźbę terenu.
Wzgórza Strzegomskie nie są regionem szczególnie popularnym wśród turystów. Jeśli jacyś się pojawiają, zazwyczaj ograniczają się do poznawania Strzegomia (warto zobaczyć to miasto!), zahaczają o dominującą nad miastem Krzyżową Górę, ewentualnie udają się do Rogoźnicy na zwiedzanie KL Gross-Rosen. A czy ktoś zadaje sobie trud zdobycia Jaroszowskich Wzgórz – niepozornego granitowego grzbietu, który mija się w pośpiechu, zmierzając krajową „piątką” do Strzegomia od strony Wrocławia? Raczej nie. Okazuje się jednak, że to nieoczywiste turystycznie miejsce również skrywa atrakcje warte zobaczenia…
Jańska Góra to niepozorne wzniesienie wśród pól, nieco na uboczu. Nie wzbudza większego zainteresowania u turystów tak licznie odwiedzających niedaleki Masyw Ślęży. Na mapie to tylko niewielki placek lasu w pobliżu zielonego szlaku z Jordanowa Śląskiego do Niemczy. A kto ma ochotę przemierzać taką niszową trasę, jeśli w bliskim sąsiedztwie góruje „śląski Olimp”? Czy taka licha górka ma coś ciekawego do zaoferowania?
– Nie dość, że skwar, to ten znów pluje! Jak żyć na tej Pangei? – pomyślał zgryźliwy pelykozaur, spojrzawszy z dezaprobatą na kolejne zuchwałe wyczyny nieodległego wulkanu, nie przerywając przy tym skubania zabiedzonych badyli porastających brzegi wysychającego jeziora. Grubo ciosanego umysłu jaszczura nie zmącił nawet cień podejrzenia, że za kilkaset milionów lat blade dwunogi pielgrzymować będą licznie w te strony, aby swymi nadzwyczaj sprawnymi chwytulami górnymi wyłuskiwać z ogniowych skał co lepsze agatowe migdały…
Tak mogłaby rozpoczynać się saga o rodzinie permskich gadów z gromady synapsydów, rozgrywająca się niemal 300 mln lat temu w okolicach dzisiejszej Lubiechowej w Górach Kaczawskich. Cóż, tacy giganci literatury fantastycznej w stylu retro jak J. Verne czy H.G. Wells nie podjęli niestety tego tematu i dzieło prozatorskie rozsławiające Lubiechową nie powstało…
Na szczęście są skały. I to one, jak zwykle, oferują niezwykłą opowieść, której odczytanie ułatwią nam młotek i przecinak… A nagrodą dla najbardziej wytrwałych czytelników będą… agaty.
A zatem kierunek Lubiechowa, kamieniołom na górze Chmieleń!
Sjenit to kamień królewski. Ze sjenitów wykonano wiele starożytnych budowli i obelisków. Te najbardziej znane to monolityczne stele z Aksum w dzisiejszej Etiopii, pochodzące z III-IV w., wykute ze sjenitów nefelinowych. Słynne historyczne kamieniołomy tej skały znajdują się na południu Egiptu w mieście Assuan, czyli dawnej Syenie (od której zresztą pochodzi nazwa skały). Odkryto w nich liczne fragmenty rzeźb oraz nieukończony wielki obelisk. Cóż, nie dziwi więc fakt, że i my, tzn. Polacy, chcielibyśmy mieć swój rodzimy sjenit, aby poustawiać na nim wielkie postacie naszej historii. A jeśli szukać sjenitu, to tylko na Dolnym Śląsku, słynącego z różnorodności skał…
I tak oto na dolnośląskim sjenicie stoi sobie w Krakowie wieszcz nasz narodowy Adam. We Wrocławiu z kolei Juliusz S. siedzi na sjenitowym klocu i oddaje się troskom. Problem tylko taki, że te polskie sjenity sjenitami nie są… Wyjaśnijmy więc, w czym rzecz.
Życie geologa to nie tylko wypady w teren, młotek, plecak obciążony gruzem, półki ozdobione najwyższej jakości okazami minerałów czy skamieniałości. Są jeszcze kleszcze… A oprócz kleszczy na profesjonalnego geologa czekają dodatkowo długie godziny, a nierzadko dni, żmudnego przygotowywania próbek do badań. A to nie miód. Na szczęście i w laboratorium zdarzają się wspaniałe chwile i wzruszenia, jak choćby wtedy, gdy po uzbrojeniu się w odpowiednie oprzyrządowanie dane nam jest podziwiać skały i minerały w mikroskali. Tak więc tym razem chcielibyśmy zaproponować pewną odmianę na naszym blogu i spojrzeć na pracę geologa “od kuchni”, prezentując jedno z podstawowych narzędzi badawczych – petrograficzny mikroskop polaryzacyjny. A przy tej okazji kilka sudeckich i pozasudeckich skał zaprezentuje się od mniej znanej, ale jakże finezyjnej strony…
Tym razem – nieskromnie – trochę samochwalstwa…
Sceneria akcji: kamieniołom Łażany II koło Żarowa, powiat świdnicki, Dolny Śląsk
Główny bohater: spinel właściwy, czyli MgAl2O4 – minerał rzadki
Kontekst naukowo-społeczno-historyczny: w Przeglądzie Geologicznym nr 10/2019 ukazuje się artykuł dotyczący w/w spinela z w/w kopalni. Autorami komunikatu są: Krzysztof Łobos, Tomasz Pawlik, Michał Klukowski. I z tego powodu jest nam BARDZO przyjemnie, ponieważ jedna trzecia wymienionego zespołu autorskiego to równocześnie jedna druga zespołu bloga AGATOWCY.COM.PL
Ale do konkretów…
Osiem kilometrów na północny wschód od Ostrowca Świętokrzyskiego mamy okazję wykonać liczący kilka tysięcy lat skok w przeszłość i znaleźć się w epoce neolitu… Na szczęście wyłącznie w naszej wyobraźni, pobudzonej pozostałościami kompleksu prehistorycznych kopalń krzemienia pasiastego. Mowa tu oczywiście o rezerwacie archeologicznym Krzemionki – jednym z najcenniejszych na świecie zabytków pradziejowego górnictwa. Krzemionki to jedno z tych miejsc w naszym kraju, które po prostu powinno się poznać, jeśli nie z autopsji, to przynajmniej z lektury lub słyszenia. Nie bez powodu miejsce to nosi zaszczytny tytuł Pomnika Historii Polski, a wkrótce, miejmy taką nadzieję, znajdzie się w końcu na elitarnej liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Kto nie był, niechaj rusza tam niezwłocznie…
(No i spełniło się życzenie… Niedługo po publikacji tego tekstu gruchnęła wieść, że w lipcu 2019 Krzemionki Opatowskie trafiły na zaszczytną listę Światowego Dziedzictwa UNESCO!)
Kamieniołomy to ważny element krajobrazu Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Można oczywiście prowadzić spór, czy te antropogeniczne formy szpecą, czy zdobią. Wiele kamieniołomów jednak tak dalece wpisało się już w panoramę niektórych rejonów, że trudno nawet wyobrazić sobie ich brak. Skoro więc już są, to warto zrobić z nich użytek. I nie chodzi tu wyłącznie o ich znaczenie gospodarcze, ale raczej dydaktyczne. Jeśli bowiem pozwalają zerknąć kilkadziesiąt metrów w głąb serii skalnych, to z pewnością można dzięki nim opowiedzieć wiele geologicznych historii. Co też staramy się nieustannie czynić…
Mając powyższe na uwadze, chcielibyśmy tym razem przyjrzeć się jednej z najwyżej położonych kopalni w Polsce. Zapraszamy więc do Ogorzelca w Rudawach Janowickich…
Ostatnie dwa teksty poświęciliśmy zachodniej części granitowego masywu Strzegomia-Sobótki, przyglądając się długiej historii górnictwa skalnego tego rejonu i jego bogactwu mineralogicznemu. Tym razem, dla zachowania równowagi, proponujemy geologiczne peregrynacje po najbardziej na wschód wysuniętej części tej jednostki. Tam bowiem, w Strzeblowie (dziś to zachodnia części Sobótki), w cieniu Ślęży, wydobywa się unikatowy w krajowej skali surowiec skaleniowy. A ponieważ obecnie jest to jedyne w Polsce miejsce jego pozyskiwania, tym chętniej o nim opowiemy.
Nasz poprzedni tekst poświęciliśmy historii wydobycia granitu w okolicach Strzegomia. Mało jednak było tam o geologii, przez co czujemy się trochę nieswojo. Dlatego, dopingowani pewnym niedosytem, nadrabiamy zaległości. Warto bowiem wiedzieć, co zasygnalizowaliśmy już przezornie, że ziemia strzegomska jest nie tylko zagłębiem granitowym, ale również celem pielgrzymek krajowych i zagranicznych mineralogów tudzież kolekcjonerów. Do tej pory w okołostrzegomskich kopalniach opisano około stu minerałów, a co pewien czas pojawiają się doniesienia o udokumentowaniu kolejnych. Z tego powodu omawiany obszar, co trzeba podkreślić, należy do najciekawszych mineralogicznie rejonów na świecie! Liczne i bogate zbiory – prywatne i muzealne – potwierdzają tylko, że kamieniołomy w takich miejscowościach jak Żółkiewka, Borów czy Zimnik to po prostu klasyka, o którą otarł się chyba każdy polski wielbiciel minerałów. W przypadku wielu z nich to “otarcie” skutkowało zrodzeniem się wielkiej pasji…
Aż trudno nam uwierzyć, że Strzegom gościł na tym blogu tak rzadko. Zwłaszcza że łączą nas z tym miastem relacje wykraczające poza zwykłą zażyłość… Jeszcze trudniej uwierzyć, że miasto to nie pojawiało się w naszych tekstach w kontekście granitu. Bo nawet jeśli ktoś Strzegomia w ogóle nie kojarzy, to z pochodzącym z jego okolic popularnym kamieniem budowlanym miał do czynienia z całą pewnością, choć zapewne nie do końca świadomie. Od Szczecina po Przemyśl, od Olsztyna po Wrocław, nad Bałtykiem i na Śląsku, w Berlinie i Wiedniu – wszędzie tam natkniemy się na przykłady jego użycia. To chyba wystarczający powód, aby przyjrzeć się mu się nieco szerzej. Proponujemy więc na początek nieco historii, oczywiście z granitem strzegomskim w roli głównej…
Ahoj, przygodo! Nie pozwólmy rdzewieć młotkom! Piękna aura dopisuje, więc serce geologa rwie się w teren… A tak niewiele potrzeba, by zgłębiać wiedzę o przyrodzie zwanej nieożywioną. Byle skarpa, byle wykop, byle głaz i już opowieść się snuje. A o ile ciekawiej się robi, gdy przyrodnicze obserwacje połączyć można z historycznymi dygresjami… I wcale nie trzeba szukać miejsc powszechnie znanych, by było interesująco. Przykładem jest podlegnickie Dunino, do wizyty w którym gorąco zachęcamy zarówno amatorów geologii, jak i pasjonatów historii.
Ach, to złoto! Ktoś kiedyś w starożytnym świecie, zapewne w Babilonii lub Egipcie, utożsamił jego blask ze światłem słońca. I zaczęło się… Przypisując złotu boską bądź magiczną moc, sztucznie wywindowano jego wartość. Od tamtej pory – nawiązując do operetkowej klasyki – „złoto toczy się w krąg/z rąk do rąk, z rąk do rąk.” Trudno powiedzieć, ile tysięcy kilometrów sztolni wykuto w skałach i ile milionów ton osadów rzecznych przepłukano przez wieki na całym świecie, aby wydobyć łącznie te – jak się ostrożnie szacuje – blisko 170 tys. ton złota, którego połowa uwięziona została w precjozach… Jako symbol władzy i pieniądz złoto nierozerwalnie związało się z historią państw, podbojów, wojen i handlu. Gorączka poszukiwań złotego kruszcu nie ominęła Europy, a znaczące ślady tej górniczej aktywności znane są, jak wiadomo, między innymi z obszaru sudeckiego. Jednym z najciekawszych i najstarszych historycznie ośrodków wydobycia złota było miasto Zlaté Hory, nieopodal Głuchołaz. Jeśli kogoś żywo interesuje temat sudeckiego złota, niech zapuści się w tamte rejony. My proponujemy zwłaszcza zaciszne, sielankowe okolice Horní Údolí i południowo-zachodnie stoki Příčnego vrchu, gdzie specjalnie przygotowane ścieżki dydaktyczne przybliżają górniczą historię zlatohorskiej ziemi. A historia ta stanowi część lokalnej tożsamości…
Z Polskimi skałami dekoracyjnymi bywa różnie… Niektóre wciąż się stosuje zgodnie z ich przeznaczeniem, inne – o zgrozo – służą do produkcji kruszyw i nie jest im dane w pełni prezentować swej krasy i klasy. A jeszcze inne zostały, z różnych przyczyn, zapomniane, ponieważ ich złoża uległy wyczerpaniu albo zasoby są tak niewielkie, że nikt nigdy na poważnie nie rozważał ich wydobycia, albo też tradycja ich wykorzystania po prostu zanikła, np. wskutek wojennej zawieruchy. Dwie ostatnie przyczyny dotyczą pseudojaspisu z Trójgarbu w Górach Wałbrzyskich. Kamień ten, wykorzystywany (co prawda w ograniczonym stopniu) jako materiał ozdobny jeszcze do czasów drugiej wojny światowej, mógłby właściwie stać się jednym z “mineralogicznych” symboli Dolnego Śląska – obok słynnych chryzoprazów, agatów czy nefrytu, ale szkopuł w tym, że praktycznie nie funkcjonuje on w świadomości dolnośląskiej społeczności. Niemniej jednak ma on swoich zagorzałych wielbicieli, można nawet rzec – smakoszy doceniających jego wyrafinowaną urodę.
Wyczulone spojrzenie dociekliwego geologa zawsze natknie się na coś ciekawego, nawet w miejscach nieoczywistych. Pożywką dla takiego osobnika wcale nie muszą być kamieniołomy czy skałki w jakimś zapomnianym kleszczowisku. Stary kościół, ruiny zamku, kawałek kamiennego muru – wszystko to również może stać się przyczynkiem do rozważań o skałach i zjawiskach geologicznych. Dobrym przykładem są budowle w takich miejscach jak Szprotawa, Milicz, Łowicz czy Gizałki… A co może być dla nich wspólnym geologicznym mianownikiem? Zapraszamy na Niż Polski – do krainy rud darniowych, czyli tam gdzie rodzi się żelazo…
No i stało się. Dolny Śląsk wzbogacił się o nową podziemną atrakcję turystyczną. I to w dodatku w wyśmienitej lokalizacji, bo w sąsiedztwie Ślęży. Dawna kopalnia magnezytu w Wirach – bo o niej właśnie mowa – może stanowić świetny kontrapunkt dla tej pięknej, lecz rozdeptywanej góry. A już na pewno jest to obligatoryjny przystanek dla wszystkich mineralogicznie sfiksowanych. W ich przypadku nie znać Wir to jak nie odrobić lekcji z alfabetu…
Niezliczona rzesza podróżnych pokonuje co dzień trasę pomiędzy Dobromierzem a Bolkowem drogą krajową nr 5. Ale czy ktoś zwraca uwagę na nieco egzotyczną barwę zaoranych pagórkowatych pól rozciągających się wzdłuż tej trasy? I kto zadaje sobie piękne w swej prostocie pytanie: A cóż to za fenomen?
Tajemnica to oczywiście żadna, ale żeby sprawę rozstrzygnąć, trzeba by się nieco wkopać. Tylko po co się męczyć i narażać, łażąc komuś po polu? My to wyjaśnimy szybciej, wykorzystując przy okazji trwającą właśnie budowę drogi S3. Ale po kolei…
O, wsi niepozorna, wsi dolnośląska! Iluż to obywateli w automobilach mija ciebie w pośpiechu co dzień?! A żaden, przycupnąwszy, nie pomyśli, co skrywasz śród pól kamienistych!
Czy Pustków Wilczkowski zasłużył sobie na taką czułą – choć nierymowaną – inwokację? Zasłużył. A wszystko za sprawą turkusu, dzięki któremu wieś ta, położona jakieś 30 km na południe od Wrocławia przy drodze krajowej nr 8, tuż przy granicy Przedgórza Sudeckiego z Niziną Wrocławską, jest jednym z najciekawszych polskich stanowisk mineralogicznych. W końcu turkus należy do minerałów rzadkich, a z powodu swojej pięknej niebieskiej, zielononiebieskiej bądź zielonej barwy cieszy się zainteresowaniem jako kamień ozdobny już od starożytności.
Korzystając z długich zimowych wieczorów, chcielibyśmy przybliżyć jedno z najciekawszych pod względem mineralogicznym miejsc na Dolnym Śląsku, a zapewne też i w Polsce – kamieniołom granitu w Siedlimowicach koło Żarowa. Kopalnia ta stanowi “pewniaka”, tzn. z pustymi rękami (plecakami) stamtąd się nie odchodzi, o ile oczywiście dane nam będzie zaznać szczęścia wpuszczenia na obszar wyrobiska. Podkreślmy wyraźnie, że chodzi o czynną kopalnię, więc nie jest ona ogólnie dostępna. Niemniej jednak dyrekcja zakładu jest na tyle miła, że czasami pozwala zdeterminowanym kolekcjonerom lub większym grupom studentów zstąpić do wyrobiska i co nieco wyzbierać. A satysfakcja z okazów tym większa, że naprawdę trzeba się czasami mocno napracować młotem i przecinakiem, bo granit łatwo swych skarbów nie oddaje. Oj, pot się leje. Niejeden kciuk paznokieć stracił…
Zarzekaliśmy się (tutaj!), że wrócimy do tematu strzegomskiego kamieniołomu bazaltu (popularnie nazywanego “Bazaltem”). I nie chodzi o to, że męczy nas jakaś szczególna obsesja. Po prostu wyrobisko to zasługuje na większą uwagę jako miejsce, w którym zależnie od zainteresowań, potrzeb ducha i usposobienia można: primo – podszkolić się z geologii, mineralogii czy przyrody w ogóle, secundo – zasiąść, popatrzeć, popaść w stan kontemplacji, tertio – porobić fantastyczne zdjęcia o różnych porach roku, quarto – wykonać powyższe czynności w dowolnej kombinacji. Krótko mówiąc, to miejsce dla każdego, kto pragnie posiąść trochę ogłady umysłowej:-)
Prosty pomysł to klucz do udanego biznesu. Udowodnił to cztery i pół wieku temu pewien Janek ze Strzegomia, który wtedy był jeszcze prostym medykiem, choć przejawiał też pewne (al)chemiczne ciągotki. A i bystrości umysłu i ambicji mu nie brakowało. No, dobra. Teraz poważnie, bo w końcu o zacnego obywatela strzegomskiego chodzi, co wielką karierę zrobił. Owym lekarzem był niejaki Johann Schulz (1532 – 1604), który przeszedł do historii jako Jan Montanus, a dziełem swego żywota rodzinne miasto rozsławił. Co więc sprawiło, że wspomniany Montanus został bohaterem geologicznego bloga? Zacznijmy od początku…
Czy zastanawialiście się, jaki minerał można uznać za najważniejszy dla współczesnej geologii? Palmę pierwszeństwa trzeba chyba oddać niepozornemu cyrkonowi. Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności, tyle czasu geolodzy spędzają w laboratoriach, wydzierając maleńkie ziarenka cyrkonów ze skał. A potem męczą je różnymi wyszukanymi torturami, aby określić, ileż to milionów lat mogą one liczyć. Na szczęście cyrkon nie baba i wieku się nie wstydzi, a im starszy, tym lepszy…;)