Wkrótce oddana do ruchu zostanie długo wyczekiwana zachodnia obwodnica Wałbrzycha. Choć nowa trasa ma tylko 6 kilometrów długości, to jej budowa oznaczała dla drogowców nieustanne boksowanie się z różnymi nieplanowanymi przeszkodami, takim jak pojawiające się niespodzianie stare tory kolejowe, niezinwentaryzowany gazociąg czy tunel o niejasnym przeznaczeniu. Przede wszystkim jednak projektanci i budowlańcy zmuszeni byli zmierzyć się z górniczą przeszłością Wałbrzycha… Ale cóż się dziwić. Obwodnica wiedzie przecież przez tereny, na których od osiemnastego wieku prowadzona była szczególnie intensywna eksploatacja węgla kamiennego.
Górnicze relikty w korytarzu obwodnicy
Już na wstępie było ciekawie. Wystarczy powiedzieć, że dokumentacja projektowa zakładała, że w korytarzu trasy znajdzie się aż trzynaście szybów pokopalnianych o zróżnicowanych głębokościach (5-130 m): Paul, Pfeiler, Powietrzny, Emilie, Anna, Rischard, Gustav, Konrad, VIII, IX, 7, 7a i 7b. Każdy z nich dodatkowo należało zinwentaryzować pod kątem ewentualnych zagrożeń dla budowy i w odpowiedni sposób zabezpieczyć. Jakby tego było mało, trzeba było wziąć pod uwagę również dwie stare sztolnie: Lisią oraz Fryderyk Wilhelm, których przebieg krzyżuje się z obwodnicą. Oba obiekty mają nie tylko wielką wartość historyczną, ale także poważne znaczenie użytkowe. Ale o tym później…
Nieszczęścia chodzą parami…
Do wielkich zaskoczeń należał szyb Gustav, zlokalizowany na obszarze węzła w sąsiedztwie ulicy Żeromskiego (dzielnica Stary Zdrój). Na czym polegał kłopot? Co prawda istnienie szybu nie było tajemnicą, ale zgodnie z dostępną dokumentacją powinien być on zlikwidowany, czyli zasypany i zamknięty, w 1966 roku. Jednak dokumenty to jedno, a rzeczywistość to drugie… Podczas rozbiórki naziemnych pozostałości tego obiektu okazało się, że pod zabezpieczającą go betonową płytą odsłoniła się 130-metrowa głębia, częściowo zalana wodą.
Wobec takiego stanu rzeczy wałbrzyski Zarząd Dróg, Komunikacji i Utrzymania Miasta ogłosił dodatkowy przetarg na wykonie projektu likwidacji szybu. Sama likwidacja polegała na wypełnieniu rury szybowej naprzemiennie warstwami betonu i grubego kruszywa. Finałem prac była żelbetowa płyta zamykająca obiekt.
A co wiadomo o samym szybie? No cóż, niewiele… Na pewno przestał funkcjonować jeszcze przed 1945 rokiem. Należał do kopalni „Morgen und Abendstern”, która powstała pod koniec osiemnastego wieku. Prawdopodobnie pełnił funkcję wentylacyjną i ewakuacyjną, na co wskazuje zachowany fragment metalowej drabiny. Szyb o przekroju beczkowym zabezpieczony był obudową ceglaną. Na głębokości ok. 12 m podczas inwentaryzacji zlokalizowano wnękę, która kryła zamurowane wejście do bocznego chodnika.
Stara jak świat zasada, że nieszczęścia chodzą parami, bardzo szybko została wprowadzonia w życie przez siły wyższe. Jeszcze przed zasypaniem Gustava ulewny deszcz przyczynił się do odkrycia kolejnego, tym razem bezimiennego szybu, znajdującego się ok. 100 m na wschód od szybu Gustav. Woda płynąca rowem drogowym częściowo udrożniła ten obiekt, znajdując sobie ujście poprzez częściowe wypłukanie podsadzki wypełniającej odnogę, odchodzącą od szybu na głębokości ok. 6 m.
O ile o istnieniu Gustava wiedziano, tak ten nowy obiekt był zupełnym zaskoczeniem. W dodatku o jego historii i przeznaczeniu nie wiadomo nic. Można jedynie domniemywać, że został zlikwidowany przed rokiem 1880, ponieważ na mapie z tego okresu opisywanego szybu po prostu nie uwzględniono. Nie dziwi więc fakt, że nie naniesiono go również i na późniejsze opracowania (zobacz też tutaj). Ostatecznie podzielił los swojego sąsiada i obecnie nie stanowi już zagrożenia dla nowej drogi.
Groźny światowy unikat
Zlokalizowana bezpośrednio w śladzie budowanej trasy Lisia Sztolnia (wejście znajduje się przy ulicy Reja, tuż przy linii kolejowej Wrocław-Jelenia Góra) należy do najcenniejszych obiektów pogórniczych w skali nie tylko europejskiej, ale i światowej. Jej fragment przechodzi pod miejscem, gdzie usytuowane są podpory estakady obwodnicy, łączącej się tam z ulicą Chrobrego. Na szczęście ten niezwykły zabytek nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla stabilności konstrukcji. Ale czy sama sztolnia również jest bezpieczna? Mimo wszelkich zapewnień mamy pewne obawy. Czas pokaże…
W przeciwieństwie do wcześniej omawianych szybów historia Lisiej Sztolni jest bardzo dobrze poznana. Powstała w 1794 roku, a jej wyjątkowość polegała na transporcie węgla łodziami, dzięki spiętrzeniu wody specjalną tamą. Właściwie od samego początku stanowiła ciekawostkę techniczną i… turystyczną. Sztolnię zaszczyciły swą obecnością rozmaite osobistości, m.in. cesarz Fryderyk Wilhelm III czy John Quincy Adams – ówczesny ambasador Stanów Zjednoczonych w Berlinie, a późniejszy szósty prezydent tego państwa.
W dwudziestym pierwszym wieku Lisia Sztolnia ponownie miała stać się jedną z najważniejszych atrakcji Wałbrzycha. I tu znowu siły natury weszły do akcji i zakpiły z ludzkich planów. Długie i intensywne opady deszczu latem 2002 roku doprowadziły do zalania części sztolni, a to z kolei spowodowało gromadzenie się w niej dwutlenku węgla. W takich warunkach nie było mowy o zwiedzających. Wałbrzyszanie przekonali się też, jakim niebezpieczeństwem mogą być takie stare niewentylowane wyrobiska. W 2014 roku we wnętrzu Lisiej Sztolni, od lat niedostępnej turystycznie, udusiło się dwóch mężczyzn próbujących nielegalnie pozyskać złom. Obecnie wejście do tego obiektu przy ulicy Reja jest zabezpieczone.
Funkcjonalny zabytek techniki
Bardzo ważnym element wałbrzyskiego dziedzictwa górniczego jest wspomniana wcześniej sztolnia Fryderyk Wilhelm w dzielnicy Stary Zdrój. Rolą tej sztolni, której drążenie rozpoczęto w 1800 roku, było grawitacyjne odwadnianie kopalń. Ale i dzisiaj jeszcze chroni miasto przed podtopieniem, wchodząc w skład systemu odprowadzania wód podziemnych z opuszczonych wyrobisk do Pełcznicy. Dlatego pozostawienie sztolni Fryderyk Wilhelm w niezmienionym stanie było jednym z kluczowych warunków realizacji obwodnicy Wałbrzycha.
Nie tylko sztolnie i szyby…
Skoro mowa o kopalniach węgla, szybach i sztolniach, to muszą być i hałdy. W Wałbrzychu istnieje ich wiele. Nie dziwi więc, że znajdziemy je również na trasie korytarza obwodnicy. Spora hałda skały płonnej, na którą trafiał materiał z szybów Paul i Gustav, zlokalizowana jest w okolicy zbiegu ulic Żeromskiego i Starachowickiej. Nieco dalej znajdziemy też hałdę, na którą wędrowały odpady z pobliskiej fabryki porcelany.
W śladzie trasy napotkano też „biedaszyby”, czyli miejsca nielegalnej eksploatacji płytko zalegających czy wręcz wychodzących na powierzchnię warstw węgla kamiennego. Takie obiekty napotkano zwłaszcza w rejonie węzłów przy ul. Żeromskiego i Reja. O ile sztolnie i szyby upamiętniają potęgę wałbrzyskiego górnictwa węglowego, tak „biedaszyby” stanowią przykre świadectwo przymusowej degradacji tego rejonu po zamknięciu kopalń. Na szczęście Wałbrzych wychodzi się z tego marazmu, szybko się zmieniając i modernizując. Miejmy nadzieję, że czeka go świetlana przyszłość, tym razem jako zagłębie turystyczne…
Kilka uwag na koniec:
Fotografie z terenu budowy wykonalismy dzięki uprzejmości firmy Budimex S.A., realizującej inwestycję obwodnicy Wałbrzycha.
Pisząc powyższy tekst, korzystaliśmy z dokumentów projektowych dostępnych na stronie internetowej Zarządu Dróg, Komunikacji i Utrzymania Miasta w Wałbrzychu (www.zdkium.walbrzych.pl).
Polecamy też ciekawe materiały filmowe dotyczące szybu Gustav i szybu bezimiennego na kanale YouTube Wyprawy LEONA.
Dodaj komentarz