Czując potrzebę urozmaicenia tekstów publikowanych na naszym blogu, postanowiliśmy wnieść pewne zmiany i co jakiś czas zamieszczać również relacje z niektórych naszych pieszych wypadów. Zwłaszcza gdy jakaś trasa szczególnie przypadła nam do gustu. W tego typu tekstach będzie mniej geologii, za to więcej krajobrazów i osobistych wrażeń. Na początek proponujemy wędrówkę po rubieżach Ślężańskiego Parku Krajobrazowego.
Trasa (kliknij, aby zobaczyć mapkę): Glinica – Jańska Góra – Sokolniki – Oleszna – Wzgórza Oleszeńskie – Winna Góra – Glinica
Kamienne krzyże w Glinicy
Wędrówkę rozpoczynamy na Równinie Wrocławskiej. Samochód zostaje w Glinicy przy pokrytym szarym barankiem kościele św. św. Antoniego i Macieja, a my kierujemy się zgodnie z zielonymi znaczkami przez wieś.
Przy bramie wejściowej na teren kościoła zwraca uwagę średniowieczny granitowy krzyż. Sprawia wrażenie, jakby nie mógł się zdecydować, czy chce być częścią muru, czy też woli stać przed nim, podkreślając swoją indywidualną historię. W pobliżu odnajdujemy jeszcze jeden podobny zabytek. Wyrasta wprost z chodnika, opierając się o żywopłot, jakby przygnieciony brzemieniem lat.
W Janówku
Zielone znaki wyprowadzają nas ze wsi. Teraz kilka minut marszu asfaltem do Janówka. Po drodze pokonujemy niewielką rzeczkę Olesznę. Dzisiaj jeszcze raz nasz szlak przetnie się z jej korytem we wsi o tej samej nazwie. Tuż przed mostkiem wkraczamy na teren Ślężańskiego Parku Krajobrazowego, a właściwie jego niewielkiej enklawy na wschód od głównego obszaru Parku. Droga, którą maszerujemy, wiedzie jego granicą. Wynika stąd, że zachodnia połowa Janówka jest krajobrazowa, a wschodnia niekrajobrazowa…
Mijamy kapliczkę maryjną przycupniętą pod okazałym wiekowym dębem. Wygląda na postawioną współcześnie, choć niewykluczone, że zajęła miejsce jakiejś starszej niemieckiej kapliczki czy sakralnej rzeźby.
Poranek jest piękny, a wieś jeszcze cicha i spokojna. Chciałoby się przysiąść pod szumiącym listowiem, ale jesteśmy na początku naszej wędrówki, więc niezwłocznie podążamy dalej. Po drodze przyciąga uwagę jeszcze klasycystyczny dwór (dziś służący za dom mieszkalny) wraz z zabudowaniami gospodarczymi.
Za ostatnimi domostwami Janówka mijamy niezwykłą drewnianą konstrukcję na kołach. Jesteśmy bezsilni wobec próby wytłumaczenia tego kuriozum.
Widokowa szutrówka
Nareszcie wkraczamy na szutrówkę przecinającą faliste pola. Przed sobą widzimy kolejny cel wędrówki, a w zasadzie i przyczynę obrania takiej trasy: Jańską Górę – najbardziej na wschód wysunięte wzniesienie Ślężańskiego Parku Krajobrazowego.
Po prawej stronie z kolei wyłania się Masyw Ślęży, którego widok będzie nam towarzyszył dzisiaj już do końca.
Wzdłuż drogi z rzadka rosną stare drzewa owocowe. Ale, co ciekawe, pojawiają się też licznie nowe nasadzenia. To cieszy, bo szpalerów owocowych drzew przy polnych traktach na Dolnym Śląsku od lat ubywa.
Tempo marszu mamy bardzo leniwe. Co chwilę zatrzymujemy się, by kontemplować październikowe widoki.
Uwagę przykuwają zabudowania Piotrówka, wsi położonej w dolinie Olesznej. Charakterystycznym punktem jest kolista wieża zrujnowanego klasycystycznego pałacu.
Ruina na Jańskiej Górze
Obejrzenie budowli z bliska pozostawiamy jednak na inny raz, a tymczasem odbijamy ze szlaku, aby zdobyć Jańską Górę (255 m n.p.m.). Kilka minut łagodnego podejścia, jeszcze jedno spojrzenie na przycupnięty poniżej Piotrówek, krótka wędrówka przez las i docieramy na szczyt, który od dawna kusił nas znajdującymi się na nim ruinami kamiennej wieży widokowej. Powstała w 1869 roku jako pierwsza z tzw. wież Bismarcka. Dziś jest niestety w ruinie, więc nie ma mowy o jej zdobyciu. Pojawiają się doniesienia o planach remontu tego obiektu. Po odbudowie stałaby się niezłą atrakcją przyciągającą turystów.
Po przyjrzeniu się wieży i spenetrowaniu zboczy w poszukiwaniu starych kamieniołomów serpentynitu, targani geologiczno-fizjograficznymi i archeologiczno-historycznymi rozmyślaniami (których emanacją jest osobny tekst na naszym blogu – „Jańska Góra. Wieża, serpentynit i prehistoryczni górnicy.”) wracamy na zielony szlak, podziwiając jeszcze raz panoramę.
Mkniemy więc dalej w stronę Sokolnik. Na rozdrożu pod Piotrkówkiem istnieje możliwość odbicia na szlak żółty do Piotrkówka właśnie. Ale trzymamy się wytyczonego planu.
Podupadły pałac
Jeszcze dwieście metrów i opuszczamy na jakiś czas park krajobrazowy. Wkraczamy też ponownie, ale tylko chwilowo, na Równinę Wrocławską. Nie oznacza to, że brakować będzie atrakcji. W Sokolnikach mijamy wspaniały, choć podupadły, barokowy pałac z towarzyszącymi mu zabudowaniami folwarcznymi. Pałac pochodzi z XVII wieku. Uwagę zwraca zdobiony portyk oraz fronton z herbem Johanna von Pein und Wechmar (znanego głównie z chciwości i łapówkarstwa). Za budynkiem znajduje się przypałacowy park.
Do Olesznej
Zastanawiając się nad kiepskim stanem technicznym dolnośląskich pałaców i zawiłościami historycznymi, które przyczyniły się do tego, docieramy do kolejnego rozwidlenia szlaków. Tym razem wybieramy znaki czerwone, które widokową drogą poprzez pola prowadzą nas do Olesznej.
Teraz czeka nas przejście dwuipółkilometrowego odcinka przez wieś. Drogę urozmaicamy sobie oglądaniem neogotyckiego granitowo-cegalnego kościoła Wniebowstąpienia NMP o finezyjnej wieży z galerią i nadstawą oraz pałacu, zamieszkałego, więc będącego – dla odmiany – w dość dobrym stanie.
Około pół kilometra za wsią szlak na szczęście ucieka w pola. Teraz przed nami Wzgórza Oleszeńskie w całej okazałości. Z tej perspektywy nieco przysłaniają Ślężę. Cieszymy się na myśl, że po raz pierwszy w życiu pokonamy to niewysokie i niezbyt długie pasmo.
Te przyjemne rozmyślania przerywa jednak przykra konstatacja, że oto wygodna gruntowa droga, która wiodła nas ku przeznaczeniu, nagle zamienia się w zarośnięty rów, a potem zaciera się zupełnie i że kolejne kilkaset metrów, aż do granicy lasu i stoków wzgórz, musimy pokonać błotnistym polem.
Niestety na obszarze Sudetów i Przedgórza Sudeckiego takie sytuacje zdarzają się coraz częściej. Ścieżki i szlaki naniesione na mapy czy też widoczne nawet na zdjęciach satelitarnych częstokroć są już tylko wspomnieniem zatartym przez maszyny rolnicze i uprawy. Przykro jest deptać czyjeś pole, ale nie mając innej opcji, w pośpiechu pokonujemy ten odcinek, przekraczając w cichości i bez fajerwerków półmetek. Wkrótce znowu pojawia się zarys ścieżki, a szpaler dębów z wymalowanymi czerwonymi znakami doprowadza nas do lasu.
Nareszcie wzgórza!
Rozstajemy się zatem na jakiś czas z Równiną Wrocławską i przez złotawą buczynę rozpoczynamy zdobywanie Wzgórz Oleszeńskich. Początkowo płaski teren staje się coraz bardziej pofalowany.
Relaksując się jesiennym lasem, docieramy do rozwidlenia szlaków. Odtąd podążać będziemy już tylko za znakami niebieskimi.
Podczas podejścia na Oleszenkę coraz wyraźniej zaczynają docierać do nas ludzkie i psie głosy. To niechybny znak, że jesteśmy już na obszarze Masywu Ślęży. Bliskość łatwo dostępnych miejsc parkingowych na przełęczach Słupickiej i Sulistrowickiej zachęca spacerowiczów do szybkiego wypadu w las, zwłaszcza że pogoda temu sprzyja. Mimo to śmiemy sądzić, że ilość osób napotkanych na Wzgórzach Oleszeńskich stanowić będzie tylko ułamek promila tłumów wyruszających tego dnia z Przełęczy Tąpadła na Ślężę.
Szlak wiedzie wzgórzami, omijając niemal każdy ich wierzchołek. Tak więc mkniemy przed siebie poniżej szczytów Oleszenki (388 m n.p.m.), Oleszeńskich Gór (384 m n.p.m.) i Winnej Góry (317 m n.p.m.). Dopiero na ostatnim ze wzniesień – Gozdniku (314 m n.p.m.) – trasa przechodzi przez szczyt, czego jednak, zamyśleni, nie zarejestrowaliśmy. Nie brakuje tu jednak ciekawych miejsc. Jeśli zdecydujemy się odbić nieco z naszej ścieżki, warto zajrzeć choćby na serpentynitowe Sulistrowickie Skałki.
Historyczna ciekawostka
W ich pobliżu, niemal przy szlaku, zwraca uwagę dziwna budowla z kamiennych bloczków. To pomnik poświęcony walkom pruskich „freikorpsów” von Lützowa z wojskami napoleońskimi w pamiętnym roku 1813 (warto zaznaczyć przy tym, że dzisiejsze kolory na fladze Niemiec nawiązują do barw mundurów tej jednostki). Pomnik wzniesiono sto lat później, a w 1993 roku został odnowiony przez Towarzystwo Ślężańskie. Dziś na postumencie znajdują się dwie płyty: oryginalna niemieckojęzyczna i polskojęzyczna. Przy czym treść zawarta na tej drugiej wydaje się być nieco przekręcona…
Szlak nie jest zbyt widokowy, choć tu i ówdzie w przecinkach leśnych ukazuje się Ślęża. Ciekawie robi się przy zejściu z Gozdnika, kiedy to otwiera się przed nami szeroka panorama na Równinę Wrocławską, Wzgórza Łagiewnickie (oczywiście z kulminacją Jańskiej Góry) oraz Wzgórza Strzelińskie.
Odwlekamy, jak możemy, dalszą wędrówkę. Ale czas jest nieubłagany, więc ruszamy. Do Winnej Góry podążamy wygodną gruntową drogą, znowu granicą Ślężańskiego Parku Krajobrazowego.
Asfaltowa końcówka
Docieramy do Winnej Góry. Mapa pokazuje, że przez kolejne trzy i pół kilometra będzie płasko i asfaltowo, a więc nudno. Witaj, Równino Wrocławska! Tuż za Winną Górą postanawiamy jednak nieco zmodyfikować trasę, wskakujemy więc na nieco zarośniętą polną drogę biegnącą wzdłuż jakiejś strugi czy kanału, omijamy z lewej Tomice i wracamy na asfalt. Do mety w Glinicy pozostało około półtora kilometra. Szosa na szczęście nie należy do ruchliwych. Przystajemy zatem co chwilę, aby spoglądać na pozostawione z tyłu wzniesienia Masywu Ślęży.
Podsumowując
Trasa: dystans – ok. 24 km
Wrażenia z przebytej trasy: ogólnie bardzo pozytywne
Zalety: widoki, ciekawe zabytki, mało turystów – umiarkowane ich ilości na Wzgórzach Oleszeńskich, być może również w sezonie na Jańskiej Górze ze względu na miejsce ogniskowe na jej stokach
Wady: dłuższe odcinki asfaltowe i generalnie słabe zalesienie mogą stanowić problem zwłaszcza w upalne dni.
Tarzan Śląski
Fajny opis. Czekam na kolejne. Muszę wypróbować pokonać tą traskę. Mieszkam od niedawna w Jordanowie, więc ma bliziutko. Na razie atakowałem masyw Ślęży tradycyjnie czyli z Sobótki albo Przełeczy Tapadeł. Polecam też do przejścia szlak niebieski z Jordanowa do Strzelina. Może zagości na waszej stronie?
Tomasz Pawlik - Agatowcy
Dzięki:) Niewykluczone, że w przyszłości przejdziemy ten szlak z Jordanowa do Strzelina.