O, wsi niepozorna, wsi dolnośląska! Iluż to obywateli w automobilach mija ciebie w pośpiechu co dzień?! A żaden, przycupnąwszy, nie pomyśli, co skrywasz śród pól kamienistych!
Czy Pustków Wilczkowski zasłużył sobie na taką czułą – choć nierymowaną – inwokację? Zasłużył. A wszystko za sprawą turkusu, dzięki któremu wieś ta, położona jakieś 30 km na południe od Wrocławia przy drodze krajowej nr 8, tuż przy granicy Przedgórza Sudeckiego z Niziną Wrocławską, jest jednym z najciekawszych polskich stanowisk mineralogicznych. W końcu turkus należy do minerałów rzadkich, a z powodu swojej pięknej niebieskiej, zielononiebieskiej bądź zielonej barwy cieszy się zainteresowaniem jako kamień ozdobny już od starożytności.
Minerał ten jest uwodnionym fosforanem miedzi i glinu, zawierającym dodatkowo domieszki innych metali, takich jak żelazo czy cynk. Miedź odpowiada za niebieskie odcienie turkusu, z kolei im więcej w nim żelaza, tym zieleńsza staje się jego barwa. Turkus nie ucieszy miłośników pięknych kryształów, ponieważ występuje najczęściej w formie skrytokrystalicznych, zbitych skupień i naskorupień. Niemniej jednak ma w sobie coś, co przykuwa wzrok.
Zanim przejdziemy do sedna, powiedzmy sobie jednak uczciwie, choć to bolesne: wystąpienia turkusu w Polsce są niewielkie i nie ma co ich porównywać do największych, eksploatowanych od wieków złóż światowych (np. w Iranie czy Egipcie). W Polsce obecność turkusu ogranicza się właściwie tylko do Dolnego Śląska. W skromnej ilości występuje w Gozdnie koło Świerzawy, w okolicach Strzegomia oraz Sadów koło Sobótki. Jednak najciekawsze i najliczniejsze okazy tego minerału pochodzą właśnie z Pustkowa Wilczkowskiego.
Turkus występuje tam w obrębie łupków krzemionkowych i krzemionkowo-grafitowych, które skrzętnie wykorzystane były przez dawnych mieszkańców wsi. Po tej działalności eksploatacyjnej w pobliżu Pustkowa pozostały ślady w postaci niewielkich, zarośniętych łomików (ciekawe zresztą, czy teutońska nazwa wsi – Stein, czyli Kamień – w jakiś sposób nawiązuje do tej górniczej aktywności pustkowian vel steinerów).
Największe odsłonięcie wspomnianych łupków znajduje się kilkaset metrów (bądź kilkanaście rzutów kamieniem ) na północny zachód od wsi, na niewielkim wzniesieniu. W kępie drzew i krzewów znajduje się nieduże wyrobisko, do którego jednak nie polecamy zapuszczać się w okresie wegetacyjnym roślin (chyba że na soczyste czereśnie). Liczne bloczki łupka krzemionkowego leżą jednak też na otaczających Pustków polach. Można zaryzykować ich penetrację, oczywiście najlepiej przed zasiewami albo po żniwach. Taki sposób pozyskiwania tamtejszego turkusu jest, prawdę mówiąc, bardziej efektywny niż eksploracja starych wyrobisk.
Skała ma barwę jasno- lub ciemnoszarą, miejscami nawet czarną. Wiąże się to z obecnością grafitu – jednej z form występowania węgla (pierwiastka) – będącego pozostałością po materii organicznej. Bo wspomniane łupki krzemionkowo-grafitowe to nic innego jak słabo zmetamorfizowany staropaleozoiczny (sylurski), głębokomorski osad. Łupki mają charakterystyczną budowę warstwową. Pocięte są licznymi pęknięciami, które zostały wtórnie zabliźnione kwarcem. I to właśnie w szczelinach łupków i w pustkach kwarcowych żyłek często spotyka się charakterystyczne zielone skupienia turkusu.
Pozostało nam jeszcze wyjaśnienie, jak to zielone znalazło się w opisanych łupkach. Turkus jest minerałem wtórnym, tworzącym się w efekcie wietrzenia skały. Miedź, żelazo i fosfor potrzebne do wykrystalizowania tego minerału zostały wyługowane z łupków przez migrujące roztwory. A skąd pochodziły wymienione pierwiastki? Fosfor można wiązać z obecnością w osadzie szczątków różnych bydlaczków morskich. Ich skorupki często zawierają apatyt, czyli fosforan wapnia. Natomiast źródłem metali były różnego rodzaju siarczki, częste w osadach głębokomorskich (skutek rozkładu materii organicznej w warunkach beztlenowych lub efekt podmorskiego wulkanizmu).
Turkus z Pustkowa Wilczkowskiego zazwyczaj nie jest zbyt efektowny, ale przy odrobinie cierpliwości można zdobyć okaz, który ozdobi reprezentacyjną półkę w naszym domu. Najczęściej minerał ten tworzy jedynie cienkie powłoki, zdecydowanie rzadziej skupienia o kilkumilimetrowej czy kilkucentymetrowej grubości, które mogą stanowić materiał jubilerski. Sporadycznie zdarzają się także skupienia robaczkowe.
Bez względu jednak na to, czy nasza turkusowa wyprawa zakończy się wielkimi sukcesami, czy też może wystąpi pewien dysonans między zamierzonym celem a osiągniętym rezultatem, warto poszwendać się po okolicy, posłuchać śpiewu ptasząt i popatrzeć w dal.
PS Podziękowania dla Muzeum Mineralogicznego Uniwersytetu Wrocławskiego za możliwość zrobienia fotek cudnych turkusów.
Krzysztof
U mnie jest dysonans za każdym razem, kiedy wybiorę się tam na poszukiwania. Ale oprócz łupkow, w kamieni kupach przy polnych drogach, można znaleźć fajne eratyki.
Tomasz Pawlik - Agatowcy
Często te eratyki są nawet ciekawsze niż łupki z turkusem… 😉