Przełomowe doliny rzek to niezwykle malownicze formy krajobrazu. Te najbardziej ikoniczne jak magnes przyciągają rzesze turystów. W Polsce należą do nich choćby Pieniński Przełom Dunajca, Dolina Prądnika, przełom Nysy Kłodzkiej w Bardzie czy przełom Bobru (Borowy Jar) koło Jeleniej Góry. My jednak, naszym zwyczajem, chcielibyśmy przybliżyć mniej znane przykłady takich dolin, które – mimo że nie pretendują do ekstraklasy Wielkiego Kanionu Kolorado – zasługują na to, by cieszyć się większą atencją. Zapraszamy więc na Dolny Śląsk do bajecznych i urokliwych przełomów rzecznych Wzgórz Gumińskich w okolicach Niemczy…
Dwa niezwykle efektowne przełomowe odcinki rzeczne, które chcielibyśmy przybliżyć, stanowiły lokalną atrakcję jeszcze w czasach przedwojennych. Oba znajdują się przy szlakach turystycznych, co nie oznacza wcale, że zostały po równo obdarowane popularnością. Pierwszy z nich to przełom Piekielnego Potoku, zlokalizowany w pobliżu szosy z Niemczy do Gilowa. Zwą go również Tatarską Doliną, Tatarskim Jarem lub po prostu Piekiełkiem. W terenie jest dobrze oznaczony i łatwy do namierzenia. Wiedzie bowiem ku niemu i wzdłuż niego żółty szlak turystyczny (Niemcza-Gilów). Parking i miejsce na odpoczynek zachęcają turystów do przycupnięcia w tej malowniczej okolicy.
Natomiast drugi przełom, uczyniony mocą potoku Krasawa, odnajdziemy jakieś 4-5 km na południowy zachód od Łagiewnik, nieopodal wsi Przystronie, w pobliżu zielonego szlaku, który prowadzi szosą w kierunku Ligoty Wielkiej. Jednak aby zobaczyć wspomnianą dolinę, należy ze szlaku nieco odbić w bok. Wraz z reliktami sąsiedniego grodziska bywa nazywany Szwedzkim Szańcem. Pamięć o tym ciekawym miejscu, kiedyś dość popularnym – przynajmniej lokalnie – dziś uległa zatarciu. Przełom nie widnieje nawet na niektórych ze współczesnych opracowań kartograficznych. Być może wynika to z faktu, że przez wiele lat nie prowadził w jego pobliżu żaden szlak turystyczny. Dziś to się zmieniło, ale próżno w terenie szukać jakiejkolwiek zachęty – tablicy, strzałki – aby tam zajrzeć.
Skupmy się jednak na walorach przyrodniczych wspomnianych miejsc. Wzgórza Gumińskie to 16-kilometrowej długości, wąskie pasmo wzniesień w zachodniej części mezoregionu Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich, rozciągające się pomiędzy Brodziszowem na południu a Łagiewnikami na północy. Najwyższe wzniesienie – Gontowa, zwana też Łupkową – osiąga “imponujące” 377 m n.p.m. Obszar Wzgórz Gumińskich, leżący na styku dwóch jednostek geologicznych – bloku sowiogórskiego i strefy Niemczy, zbudowany jest głównie ze skał metamorficznych, wśród których dominują gnejsy mylonityczne, gnejsy warstwowe, a podrzędnie amfibolity. Lokalnie znajdziemy tam również skały magmowe – granodioryty (duża ich kopalnia działa w Kośminie – pisaliśmy o niej w poprzednim tekście). Generalnie więc wszystkie te skały są dość twarde i wytrzymałe na erozję. A fakt ten miał niebagatelne znaczenie przy powstaniu wspomnianych przełomów. Czas na geomorfologiczne meritum.
Podobieństwo sytuacji geologicznej spowodowało, że wskutek erozji rzecznej stosunkowo niewielkich potoków otrzymaliśmy efektowne, bliźniacze twory natury (opcjonalnie: dzieła Matki Natury). Sposób ich powstania był identyczny, co usprawnia zadanie opowiedzenia o nich. W obu przypadkach mamy do czynienia z tzw. przełomami epigenetycznymi. Choć określenie to brzmi groźnie, wcale nie kryje się za tym jakiś skomplikowany mechanizm. Doliny takie tworzą się wówczas, gdy rzeka, erodując podłoże zbudowane z miękkich skał osadowych, natrafia w końcu na starsze serie złożone z bardziej odpornych skał krystalicznych – magmowych lub metamorficznych. Ponieważ rzeka najczęściej nie może zmienić już swojego biegu, znaczną część energii wykorzystuje, by wrzynać się w te twarde skały, pogłębiając w nich swą dolinę. W omawianych przykładach sytuacja była o tyle specyficzna, że tym osadowym nadkładem przykrywającym twarde krystaliczne podłoże były utwory polodowcowe. Rzeki szybko się przez nie przebiły i zaczęły “wygryzać” w gnejsach mylonitycznych piękne jary o stromych stokach. Procesy te zresztą wcale się nie zakończyły. Nadal można obserwować obrywy skalne, powstające poprzez podcinanie zboczy dolin przez rzekę oraz wskutek wietrzenia mechanicznego.
Warto jeszcze dodać jako ciekawostkę, że oba potoki – Piekielny Potok i Krasawa – pierwotnie, tzn. przed nasunięciem się na te ziemie lądolodu w czasie plejstocenu (zlodowacenie Odry), miały nieco inny przebieg, tzn. kierowały się bardziej ku północy. Kiedy lodowiec ustąpił ok. 200 tys. lat temu, zostawiając mnóstwo materiału naniesionego przez wody wypływające z jego wnętrza oraz w postaci moren, nasze potoki, dość skąpe i mało chyże, nie miały dość energii, by powrócić do swych poprzednich łożysk. Ominęły więc przeszkody i zaczęły żłobić nowe koryta, tym razem płynąc w bardziej wschodnim kierunku.
Bajkowego uroku obu przełomom rzecznym dodaje bogata szata roślinna. Szczególnie interesująco prezentuje się pod tym względem Tatarska Dolina, gdzie stwierdzono wiele rzadkich i chronionych gatunków. Dominującym siedliskiem tego miejsca jest żyzny grąd środkowoeuropejski z lipą, dębem, grabem, jesionem, bukiem, leszczyną i czeremchą. W runie znajdziemy natomiast m.in. czosnek zielonawy, dąbrówkę rozłogową, gajowiec żółty, groszek wiosenny, konwalię majową, śnieżyczkę przebiśnieg, szczawik gajowy czy szczyr trwały. Mniej rozpowszechniony zespół leśny to łęg jesionowo-olszowy, a gdzieniegdzie można natknąć się także na kwaśną dąbrowę, złożoną z dębu, brzozy i sosny. Więcej o roślinności Tatarskiej Doliny można znaleźć na stronie Przyroda Dolnego Śląska – Kompendium Przyrodnicze
Opisane miejsca są niezwykle interesujące przyrodniczo, ale warto spojrzeć na nie również w kontekście archeologicznym, co po części wyjaśni dziwne nazewnictwo nawiązujące do Tatarów (Tatarska Dolina) i Szwedów (Szwedzki Szaniec). Ale po kolei. W sąsiedztwie obu przełomów rzecznych odkryto relikty średniowiecznych grodzisk. Szczególnie interesujące jest grodzisko znad Piekielnego Potoku, datowane na IX-X w. (zobacz – Atlas grodzisk wczesnośredniowiecznych z obszaru Polski). Jak wykazały badania archeologiczne, obiekt ten był dwudzielny, tzn. składał się z grodu właściwego oraz podgrodzia. Powierzchnia całego założenia jest dość imponująca – wynosi ok. 5 ha. Cechą charakterystyczną tego obiektu jest współistnienie różnych rodzajów konstrukcji umocnień, co wynikało z konieczności dostosowania się budowniczych do urozmaiconej rzeźby terenu. Zarówno forma umocnień, jak i odnalezione zabytki ruchome – fragmenty uzbrojenia, narzędzi i naczyń – jednoznacznie wskazują na genezę tego grodziska. Nie budzi dziś wątpliwości, że zostało założone przez przybyszów z obszaru Wielkich Moraw, a osadnicy zajmowali się zarówno hodowlą zwierząt, rybołówstwem, polowaniami, jak i uprawą zboża i winorośli. Gród był zaludniony dość gęsto, o czym świadczy ilość odkrytych pozostałości budynków mieszkalnych. Obiekty te odznaczały się niejednorodnymi konstrukcjami oraz stosunkowo niewielką powierzchnią (ok. 10 m2). Gród nie funkcjonował zbyt długo – zaledwie 20-25 lat, między rokiem 890 a 910-915.
Grodzisko z Przystronia (Szwedzki Szaniec) datuje się na XI-XIII w. (zobacz – Atlas grodzisk wczesnośredniowiecznych z obszaru Polski), wbrew temu, co można zobaczyć na kamiennej tablicy (wskazuje na IX-X w.). Do dzisiejszych czasów całkiem czytelnie zachowały się w terenie pozostałości wału. Obiekt w obecnej formie zajmuje powierzchnię ok. 1 ha, ma lekko wydłużony, kroplowaty kształt (zobacz tutaj). Na reliktach grodziska, w południowej jego części, stoją marne resztki XIX-wiecznej kamienno-ceglanej wieży widokowej, grożącej całkowitym zawaleniem i przerwaniem zacnego żywota jakiegoś zbłąkanego szwendacza. A nawiasem mówiąc, ciekawe, czy wieża ta rozsypała się samoistnie wskutek wieloletniego braku reparacji, czy też została potraktowana jako źródło cegieł na chlewiki… No cóż, w każdym razie szkoda jej. Gmina Łagiewniki miałaby niezłą atrakcję, zwłaszcza że okolica jest piękna.
Pozostaje jeszcze wyjaśnić pochodzenie zwyczajowych nazw tych miejsc. Wiemy już, że oba grody mają słowiański, wielkomorawski rodowód. Co zatem łączy je z Tatarami tudzież Szwedami? Cóż, musimy cofnąć się do czasów na długo przed 1945 rokiem. Jak łatwo się domyślić, niemieccy badacze, czyniąc zadość wymogom politycznym i ideologicznym, już w XIX wieku starali się wymazać wszelkie ślady słowiańskiej historii Śląska. Dlatego też relikty słowiańskich osad – wbrew faktom i artefaktom archeologicznym – ochoczo wiązali z obecnością na tych ziemiach Tatarów (XIII wiek) lub Szwedów (XVII wiek – wojna trzydziestoletnia). Zresztą takich “szwedzkich” i “tatarskich” szańców czy okopów można znaleźć na Dolnym Śląsku więcej.
Na obszarze Przełomu Piekielnego Potoku vel Tatarskiej Doliny wytyczona została archeologiczno-przyrodnicza ścieżka dydaktyczna ze specjalnie przygotowanymi tablicami informacyjnymi. Na trasach znajdują się ponadto dwa punkty widokowe, których funkcja jest dziś niestety symboliczna, bo gęsty drzewostan nie pozwala podziwiać rozległych panoram, jak bywało to w dawniejszych czasach i co warto prześledzić na starych widokówkach.
Koniecznie dodać musimy jeszcze, że Tatarska Dolina to również jedno z najciekawszych stanowisk Geoparku Przedgórze Sudeckie, więc nie mogło tu zabraknąć profesjonalnie przygotowanego opisu sytuacji geologiczno-geomorfologicznej. Nawiasem mówiąc, wysoki poziom merytoryczny tablic edukacyjnych rzeczonego Geoparku to jego wizytówka.
Szkoda tylko, że przełom Krasawy koło Przystronia nie doczekał się jeszcze takiej oprawy naukowo-dydaktycznej… Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie powstanie tam jakaś tablica, ścieżka doprowadzająca do tej atrakcji czy z prawdziwego zdarzenia wiata z ławkami. Cóż, na razie nie pozostaje nam nic innego, jak zachęcić Czytelników i pasjonatów Dolnego Śląska do samodzielnego poszukania przełomu Krasawy w gminie Łagiewniki…
Po 3 latach nic się nie zmieniło: szlaku brak, atrakcja dla dociekliwych oznaczona przynajmniej na mapy.cz 🙂
A może to i lepiej, bo trafią tam tylko ci, którzy chcą tam dotrzeć…