Kamieniołomy to ważny element krajobrazu Sudetów i Przedgórza Sudeckiego. Można oczywiście prowadzić spór, czy te antropogeniczne formy szpecą, czy zdobią. Wiele kamieniołomów jednak tak dalece wpisało się już w panoramę niektórych rejonów, że trudno nawet wyobrazić sobie ich brak. Skoro więc już są, to warto zrobić z nich użytek. I nie chodzi tu wyłącznie o ich znaczenie gospodarcze, ale raczej dydaktyczne. Jeśli bowiem pozwalają zerknąć kilkadziesiąt metrów w głąb serii skalnych, to z pewnością można dzięki nim opowiedzieć wiele geologicznych historii. Co też staramy się nieustannie czynić…
Mając powyższe na uwadze, chcielibyśmy tym razem przyjrzeć się jednej z najwyżej położonych kopalni w Polsce. Zapraszamy więc do Ogorzelca w Rudawach Janowickich…
Kopalnia na uboczu
Nasz wybór być może nie jest oczywisty. Kopalnia amfibolitu w Ogorzelcu nie należy do najbardziej spektakularnych obiektów górniczych w Rudawach Janowickich. Nie słynie z pięknych minerałów, więc nie ciągną tu pielgrzymki z poszukiwaczy z młotkami. Nie przyciąga też kolorowymi jeziorkami. Łatwo ją przeoczyć, choć do małych nie należy… Mniej uświadomieni geologicznie i górniczo turyści zwykle przejeżdżają koło niej w drodze z Kamiennej Góry na Okraj lub nazad, nie zaszczycając jej swą refleksją czy chwilą namysłu. Ot, jakaś brama z tabliczką “Kopalnia” mignie gdzieś na zakręcie dość wąskiej drogi 367. Zatem po co się w ogóle zajmować kamieniołomem z Ogorzelca? Odpowiedź jest prosta: ponieważ znajdziemy tam kawał geologicznej historii Sudetów…
Amfibolity – kawał historii
Kopalnia w Ogorzelcu eksploatuje amfibolity, zaliczane przez geologów do tzw. jednostki Leszczyńca, będącej częścią wschodniej osłony Karkonoszy. Należą one do skał metamorficznych, a powstały wskutek przeobrażenia skał bazaltoidowych, budujących pierwotnie dno oceaniczne. Co to za ocean i kiedy istniał? I kiedy bazalty przemieniły się w amfibolity? To dość złożona historia, ale postaramy się ją przybliżyć i nieco uprościć. A więc po kolei…
Cofnijmy się najpierw w bardzo odległą przeszłość – jakieś 500 mln lat, do późnego kambru. Układ kontynentów odbiegał diametralnie od dzisiejszej sytuacji. Na południu ziemskiego globu znajdowała się wówczas Gondwana – potężny kontynent, zawierający w sobie dzisiejszą Afrykę, Amerykę Południową, Antarktydę, Australię i sporą część Azji, w tym Indie. Na północ od Gondwany, oddzielona oceanem Iapetus, znajdowała się z kolei Laurencja (obejmująca sporą część Ameryki Północnej z Grenlandią). Towarzyszyły jej jeszcze dwa mniejsze kontynenty – Syberia i Baltika (z grubsza to północna i wschodnia Europa), które nieuchronnie dryfowały w kierunku Laurencji, aby za kilkadziesiąt milionów lat utworzyć wraz z nią nowy ląd – Laurusję. W tym też czasie od Gondwany oddzielił się podłużny fragment lądu, zwany Awalonią. Pomiędzy nią a Gondwaną otworzył się nowy basen – ocean Rei. I to właśnie jego ślady możemy dziś oglądać w Ogorzelcu. Jak wspomnieliśmy wcześniej, amfibolity (a pierwotnie bazalty bądź diabazy) to wbudowane w skorupę kontynentalną pozostałości skorupy oceanicznej. Jak do tego geologicznego wkomponowania doszło? Wróćmy do naszych wędrujących kontynentów. Podążająca ku północy Awalonia wkrótce (ok. 450 mln lat temu, górny ordowik) dobiła do Baltiki, a ta z kolei w późnym sylurze (430-420 mln lat) dokleiła się do Laurencji, z czym związane są tzw. kaledońskie ruchy górotwórcze (orogeneza kaledońska). Tym samym ocean Iapetus uległ definitywnemu zamknięciu, natomiast Rea osiągnęła swe maksimum. Życie tego zbiornika nie było jednak zbyt długie. Szybko zaczął się kurczyć – kontynenty zbliżały się do siebie, aby w przyszłości utworzyć superkontynent Pangeę. W późnym dewonie, ok. 380-360 mln lat temu, ocean Rei został zamknięty, a fragmenty bazaltoidowego dna wraz z zalegającymi na nim osadami wciśnięte między kolidujące ze sobą masy kontynentalne, ulegając jednocześnie fałdowaniu i metamorfizmowi. Zapewne gdzieś w początkach dolnego karbonu (360 mln lat temu) skały te zostały wypiętrzone i ekshumowane, podobnie zresztą jak skały z wielu innych jednostek geologicznych Sudetów. Zjawiska te odpowiadają już tzw. orogenezie waryscyjskiej. Ot, taka historia…
Amfibolity i coś jeszcze…
Amfibolity z okolic Ogorzelca to skały ciemnoszare z zielonawym odcieniem. Są drobnoziarniste i masywne, a składniki (amfibole i plagioklazy) zazwyczaj układają się bezładnie, choć zdarzają się przejścia do odmian smużystych, w których widać jasne warstewki wzbogacone w plagioklaz.
Pisząc o kopalni w Ogorzelcu warto wspomnieć o jeszcze jednej niezwykle interesującej z geologicznego punktu widzenia sytuacji. Otóż amfibolitom towarzyszą jasne skały o zupełnie odmiennym wyglądzie i składzie, określane jako gnejsy paczyńskie. Zasadniczo należy je jednak klasyfikować jako granitognejsy. W istocie są to bardzo słabo przeobrażone i zdeformowane jasne, drobnoziarniste granitoidy (a ściślej leukotonality i plagiogranity), zbudowane głównie z kwarcu, plagioklazu i małych ilości muskowitu, skalenia potasowego, chlorytu i amfibolu. Gnejsy paczyńskie przecinają amfibolity w postaci żył, dajek i apofiz o różnej miąższości, niekiedy dochodzącej nawet do kilkudziesięciu metrów. Jak pokazują badania, granity te wiekowo zbliżone są do otaczających je amfibolitów.
Okiem mineraloga
Jak wspomnieliśmy, kopalnia w Ogorzelcu nie słynie z minerałów, co nie oznacza wcale, że potrzebujący nie zaspokoi swych pragnień. Przy czym należy raczej spodziewać się pospolitych znalezisk. Dość łatwo wśród amfibolitów wypatrzyć możemy jasne żyłkowe skupienia kalcytu. Jest on zazwyczaj masywny, ale przy odrobinie szczęścia przytrafi się nam jakaś pustka, na ściankach której narastają kryształy. Kalcytowi niekiedy towarzyszy też żelazistostoszary hematyt. Minerał ten możemy znaleźć również na powierzchniach spękań bądź uskoków.
Spośród minerałów niezwiązanych z amfibolitami warto wspomnieć o niebieskim kwarcu. Jest on składnikiem wspomnianych wcześniej granitognejsów, przy czym trzeba go wypatrywać w nierównoziarnistej odmianie tej skały. Określenie “niebieski” jest jednak trochę na wyrost, choć brzmi bardzo obiecująco. Ziarna kwarcu niebieskiego w rzeczywistości są raczej sine. Ale wszystko zależy od indywidualnej percepcji barw…
Kopalnia w chmurach
Na koniec jeszcze kilka słów o samej kopalni. Eksploatację amfibolitów w Ogorzelcu rozpoczęto w latach 70-tych poprzedniego wieku. Pierwotnie zakład należał do Kopalni Odkrywkowych Surowców Drogowych we Wrocławiu, jednak w latach 90-tych działalność zainicjowała spółka Kopalnia “Ogorzelec”, która przejęła złoże od poprzednika. Do 2014 roku firma bazowała na kamieniołomie zlokalizowanym na wzniesieniu Zielona Skała (złoże “Ogorzelec”), z którego oprócz amfibolitu pozyskiwano także wspomniany granitognejs. W wyrobisku tym nie prowadzi się już jednak eksploatacji. Kopalnia przeniosła swoje działania wydobywcze znacznie wyżej – na złoże “Ogorzelec I”, położone na stokach Pliszki. Górny poziom tego wyrobiska znajduje się na wysokości ok. 760 m n.p.m. Tak więc czapki z głów, bo dzięki temu jest w ścisłej czołówce najwyżej usytuowanych czynnych kopalni w Polsce! …
Kopalnia wykorzystuje znakomity pod względem technologicznym amfibolit do produkcji kruszyw drogowych i kolejowych. Ogorzelecki surowiec charakteryzuje się m.in. wysoką odpornością na rozdrabnianie i wysoką mrozoodpornością. Jest to materiał dość jednorodny litologicznie, więc nie ma tu problemu z wahaniami parametrów. Zasoby przemysłowe złoża na górze Pliszka wg stanu na koniec 2017 roku wynoszą ponad 28 mln ton. Przy obecnym poziomie wydobycia (ok. 770 tys. ton) wystarczą więc na ponad trzy dekady.
Wspomniane wcześniej granitognejsy ze względu na swoją wysoką wytrzymałość (naprawdę trudno rozbić tę skałę młotkiem!) również były przedmiotem eksploatacji, dopóki działał stary kamieniołom. W nowym złożu skały te jeszcze się wśród amfibolitów nie pojawiły.
Tak więc, jak widać, kopalnia w Ogorzelcu to nie tylko kolejny kamieniołom szpecący okolicę. Mamy nadzieję, że przynajmniej dla niektórych z Czytelników stanie się również kopalnią wiedzy o najdawniejszych dziejach sudeckich skał. I to niezwykłą, bo położoną niemal w chmurach…
Dodaj komentarz