Na początku czerwca minęła okrągła 272. rocznica bitwy pod Dobromierzem. To dobry powód, aby naszym kolejnym przystankiem stało się właśnie to malowniczo położone na granicy Pogórza Bolkowskiego i Przedgórza Sudeckiego eksmiasteczko oraz znajdująca nieopodal wieża widokowa na Wieżycy. To znakomite miejsce, aby “liznąć” nieco wielkiej historii europejskich mocarstw, dokonując jednocześnie kilku geologiczno-tektonicznych obserwacji… Cóż, taka nasza fiksacja
Wdrapanie się na Wieżycę – znajdującą się na prawo od drogi krajowej nr 5 w kierunku Jeleniej Góry – nie nastręcza większych trudności. Szeroka ścieżka lekkim zawijasem, wcinającym się w zieleńcowy stok wzgórza, zaprowadzi nas na sam szczyt (niezbyt imponujące 395 m n.p.m.), gdzie dane nam będzie zobaczyć wspomnianą wcześniej kamienno-ceglaną, dwukondygnacyjną wieżę widokową. Budowla ta z założenia miała być nie tylko znakomitym punktem widokowym, ale też pomnikiem na cześć zwycięskiej dla Prus bitwy pod Dobromierzem (niem. Schlacht bei Hohenfriedeberg), która rozegrała się 4 czerwca 1745 roku na równinie pomiędzy Dobromierzem a Strzegomiem, w okolicach wsi: Żółkiewka, Godzieszówek, Roztoka, Tomkowice i Granica. Ta krwawa bitwa stanowiła kulminacyjne starcie drugiej wojny śląskiej (1744-45). Naprzeciw wojsk pruskich – na czele z samym królem Fryderykiem II von Hohenzollernem, zwanym też Wielkim, a w schyłkowych latach rządów także “starym Frycem” – stanęły połączone wojska austriacko-saskie pod dowództwem księcia Karola Lotaryńskiego i księcia saskiego Jana Adolfa von Sachsena-Weissenfelsa. Bitwa zakończyła się spektakularnym zwycięstwem Frycka, cementując definitywnie przynależność niemal całego Śląska i ziemi kłodzkiej do Prus (tzn. podtrzymano postanowienia pokoju wrocławskiego z 1742 r., kończącego pierwszą wojnę śląską) oraz potwierdzając militarną potęgę tego mocarstwa. Armia austriacko-saska straciła w bitwie ponad 13 tys. żołnierzy przy niespełna 5 tys. zabitych po stronie pruskiej. Z naszego punktu widzenia tragiczny wydaje się fakt, że w obu armiach walczyli przeciwko sobie również Polacy. W skład wojsk saskich wchodziło ok. 3 tys. polskich żołnierzy w postaci pułku szwoleżerów oraz 5 pułków ułanów. Po stronie pruskiej z kolei walczył polski regiment huzarów.
Usytuowanie wieży-pomnika na Wieżycy nie jest przypadkowe. Po bitwie właśnie stąd triumfujący Fryderyk II dokonał przeglądu swych wojsk. Dodajmy jeszcze, że uszczęśliwiony wynikiem starcia monarcha, w dowód wdzięczności dla swoich żołnierzy, zwłaszcza dla 5. Regimentu Dragonów Bayreuth, skomponował Hohenfriedberger Marsch – skoczny kawałek, znajdujący się do dziś w żelaznym repertuarze niemieckich orkiestr dętych (dla chętnych do odsłuchania na YouTube). Ocenę talentu kompozytorskiego “starego Fryca” – wtedy ledwie po trzydziestce – pozostawmy jednak znawcom.
Wieża w Dobromierzu powstała dla upamiętnienia 100. rocznicy bitwy, choć budowla ukończona została z kilkuletnim poślizgiem (w zależności od źródeł – w 1847 lub 1852 r.). Obecny styl neogotycki obiekt zawdzięcza przebudowie z lat 70. XIX wieku, dokonanej według projektu wybitnego wrocławskiego architekta, szczecinianina z urodzenia, prof. Karla Lüdeckego. Od tego momentu wieża stała się także pomnikiem Chwały Żołnierza Pruskiego. Z tej okazji budowla na zewnątrz wyposażona została dodatkowo w sześć dużych marmurowych tablic, poświęconych żołnierzom z okręgu bolkowskiego poległym w wojnach z lat 1813-15, 1849, 1864, 1866, 1870/71, 1914. Tablice te jednak nie dotrwały w całości do czasów współczesnych, padając ofiarą świadomiej lub nieświadomej niechęci do poniemieckiego dziedzictwa lub potrzeby pozyskania materiału do utwardzenia jakiegoś podwórka tudzież wykonania gustownego epitafium dla cioci. Obecny właściciel wieży pozostałe odnalezione fragmenty z uporem stara się poskładać w całość. Kopciuszek miał łatwiej, mogąc liczyć na pomoc sił nadprzyrodzonych.
Niezniszczony zachował się na szczęście niemieckojęzyczny napis, wykuty w piaskowcowym obramieniu wejścia, brzmiący w tłumaczeniu: “Okręg bolkowski swoim poległym w wojnach za ojczyznę synom”.
Warto zaznaczyć, że wspomniane prace modernizacyjne w latach 1877-79 nie ograniczyły się wyłącznie do przebudowy samej wieży, ale również do wybudowania restauracji (działała jeszcze w początku lat 50. XX wieku), sali balowej, hotelu i przystosowania otaczającego parku dla potrzeb rekreacyjnych. Ile dziś zostało z tego kompleksu? Wieża miała najwięcej szczęścia – wykupił ją pasjonat, który się o nią troszczy i udostępnia (za darmo!) zwiedzającym. Restauracja i park z tarasami, ławkami i ścieżkami nie wytrzymały konfrontacji z niemocą i niechęcią powojennej administracji.
Wieża w Dobromierzu nie jest jedyną w okolicy pamiątką bitwy. Na Górze Krzyżowej w Strzegomiu w 100. rocznicę tego wydarzenia postawiono krzyż ku czci wszystkich poległych w wojnach śląskich. Z kolei przy drodze ze Strzegomia do Godzieszówka, wśród pól, na których rozegrała się bitwa, stoi pomnik upamiętniający żołnierzy obu walczących armii. Obecny obiekt powstał w 2000 r. na miejscu oryginalnego, granitowego obelisku, odsłoniętego z pompą i poświęconego w 1910 r. (w wydarzeniu uczestniczyły prawdziwe szychy – przedstawiciele rządów i domów królewskich Niemiec i Austrii).
Zamykając tematykę militarną, wspomnijmy jeszcze, że uroczystości 200. rocznicy tej niezwykle ważnej dla Niemców bitwy, które planowane były na czerwiec 1945 r., miały odbyć się w Dobromierzu z gościnnym udziałem demonicznego pana z wąsikiem i grzywką. Nie przewidziano jednak, że w tym czasie nie będzie komu już świętować, bo III Rzesza wraz ze swoim wodzem odejdą w niebyt…
Bitwa bitwą, ale dlaczego akurat w tym miejscu? Można śmiało powiedzieć, że naturalna rzeźba terenu, która jest wypadkową budowy geologicznej i tektoniki, odegrała w przypadku przywołanej z otchłani historii bitwy – jak i zapewne też w setkach innych bitew – rolę kluczową. Wykorzystując dostępne w Dobromierzu punkty widokowe (oprócz wieży proponujemy również zaporę), możemy pokusić się o pewne geologiczne i geomorfologiczne refleksje.
Obszar między Strzegomiem a Dobromierzem jest wyraźnie płaski – nuda, nic się nie dzieje. To Obniżenie Podsudeckie, od północy zamknięte wzniesieniami Wzgórz Strzegomskich, a od południa i południowego zachodu wyrastającymi znienacka Sudetami. Dobromierz częściowo zlokalizowany jest już w ich obrębie. Nie dziwi więc fakt, że rozległy płaski obszar stał się areną krwawego starcia, obserwowanego przez głównodowodzących obu armii z przeciwległych wzgórz Dobromierza i Strzegomia.
Skoro już zaczęliśmy, to zarysujmy jakiś szerszy geologiczny kontekst, bo z niecierpliwości nóżkami przebieramy… Aby wyjaśnić taką rzeźbę terenu, musimy zaprząc do roboty tektonikę (tyle lat od egzaminu, a ta nie da o sobie zapomnieć!) i nieco historii geologicznej tego obszaru. Otóż wspomniane obniżenie, mniej więcej do wysokości Świdnicy, odpowiada jednostce geologicznej (gwoli ścisłości – tektonicznej), zwanej rowem Roztoki – Mokrzeszowa. Jest to wąska (do ok. 6 km szer.) przedgórska strefa zapadliskowa, stosunkowo młoda jak na sudeckie warunki, ponieważ powstała prawdopodobnie u schyłku oligocenu i rozwijała się przez cały miocen, pliocen i wczesny plejstocen, czyli (uwaga, regulujemy zegarki!) w okresie od ok. 23 do ok. 2,5 mln lat temu. Słowo “rozwijać” rozumieć należy jako tektoniczną aktywność tej struktury, pogłębianie się jej i wypełnianie osadami nanoszonymi z Sudetów. A naniosło ich średnio 200-250 m, choć w rejonie Mokrzeszowa miąższość ta przekracza 400 m. Osady, głównie piaszczysto-ilaste, przeławicone są lokalnie warstwami węgla brunatnego oraz tufami bazaltowymi. A na tym wszystkim spoczywają sobie spokojnie osady lodowcowe i wodnolodowcowe zlodowacenia środkowopolskiego, miejscami południowopolskiego, a także najmłodsze serie materiału przyniesionego przez sudeckie rzeki.
Rowy tektoniczne mają to do siebie, że muszą być zamknięty jakimiś uskokami i zrębami tektonicznymi (zrąb to przeciwieństwo rowu). Zręby – zwane też horstami – zaznaczają się tu wyśmienicie. Z jednej strony mamy więc tzw. zrąb (horst) Strzegomia, zarysowujący się jako wspomniane Wzgórza Strzegomskie, ograniczony uskokiem Bagieńca-Paszowic. Po drugiej stronie rowu różnica poziomów jest jeszcze wyraźniejsza, ponieważ – jak się rzekło – z równiny wyłania się krawędź Sudetów, w tym miejscu jako Pogórze Bolkowskie, a granicą jest uskok sudecki brzeżny. Taki zrębowy, czy też blokowy, typ budowy charakterystyczny jest dla obszaru Sudetów i Przedgórza Sudeckiego.
Wróćmy jednak do przywołanego wcześniej uskoku sudeckiego brzeżnego. Jest to jedna z najważniejszych struktur tektonicznych południowo-zachodniej Polski, o długości ok. 150 km, sięgająca od Złotoryi po Vidnavę i Žulovą w Czechach. Podkreślmy, że określenie ”uskok” to znaczne uproszczenie (i pozostańmy przy nim, aby ułatwić sobie życie), ale w rzeczywistości mamy tu do czynienia ze strefą równoległych uskoków. Struktura ta uaktywniła się na przełomie oligocenu i miocenu, czyli jakieś 23 mln lat temu – to wtedy doszło do rozdzielenia bloku Sudetów (dźwiganego) od bloku przedsudeckiego (obniżanego), co dało początek dzisiejszej rzeźbie tych obszarów. Jednak maksymalną aktywność uskok brzeżny przejawiał w pliocenie (zaledwie 5-2,5 mln lat temu). To wówczas miało miejsce najintensywniejsze pogłębianie rowu Roztoki – Mokrzeszowa oraz największe dźwiganie bloku Sudetów. Prowadzone od lat badania morfometryczne uskoku wskazują jednak, że jego aktywność jeszcze w okresie plejstocenu (czyli z grubsza w “epoce lodowcowej”) była znaczna – według badań krawędź Sudetów została podniesiona od kilku do nawet 30 m. A i dziś prawdopodobnie strefa ta nadal nie jest uśpiona, choć szybkość denudacji (procesów niszczenia) krawędzi Sudetów jest większa niż pionowe przemieszczenia na uskoku. Dodatkowo niektórzy badacze dopatrują się również niewielkich przemieszczeń poziomych właśnie w północno-zachodniej części tej struktury. Jest to problematyczne o tyle, że na tej sporej bądź co bądź nieciągłości tektonicznej zlokalizowano również sporą zaporę zbiornika retencyjnego na Strzegomce w Dobromierzu. Wzbudza to pewne obawy wśród niektórych geologów i geomorfologów. W końcu (a niech cię licho porwie!) kroniki na przestrzeni wieków zarejestrowały kilka odczuwalnych i nawet niszczących trzęsień ziemi o różnych epicentrach pod obszarem Dolnego Śląska. Nie popadajmy jednak niepotrzebnie w czarnowidztwo. Ostatecznie uskok sudecki brzeżny to nie San Andreas, a Dobromierz – nie Los Angeles…
Tak czy inaczej, zachęcamy do spokojnego kontemplowania uroków i dziejów Dobromierza, okolonego pięknie lesistymi wzgórzami Pogórza Bolkowskiego, i napawania się chłodną bryzą znad jeziora.
Dodaj komentarz