Nie samą geologią człowiek żyje. Zwłaszcza zimą. A skoro taki mamy klimat i zima w końcu przychodzi – w ostatnich latach zazwyczaj w dość niefortunnej postaci – trzeba pogodzić się z faktem, że zostaniemy uraczeni śniegiem z deszczem oraz solanką impregnującą nasze buty. Dla zmęczonych takimi wątpliwymi urokami zimy lub przygnębionych miejską smogową szarzyzną mamy propozycję zaznania nieco egzotyki, i to w Sudetach. Kawałek dżungli znaleźć można bowiem w wałbrzyskiej Palmiarni.
Ten historyczny obiekt, wybudowany w latach 1908-1911 za, bagatela, 7 milionów marek, to miejsce dość niezwykłe. Wystarczy wspomnieć, że był to prezent Hansa Heinricha XV Hochberga, ostatniego przedwojennego właściciela zamku Książ, dla swej połowicy, Marii Teresy, znanej szerzej jako Daisy (nie trzeba tego jednak traktować jako sugestii z okazji zbliżających się walentynek, ponieważ wspomniane małżeństwo nie należało do szczęśliwych).
Cały oryginalny kompleks metalowo-szklanych budynków zachował się do dziś. Jego sercem jest charakterystyczny centralny obiekt właściwej palmiarni. Otaczają go niskie, jednokondygnacyjne oranżerie. Całość okalają ogrody. Początkowo do Palmiarni sprowadzono 80 gatunków egzotycznych roślin. Dzisiaj rośnie tam ich ok. 250. Pochodzą z Australii, Afryki, Ameryki Południowej, Azji i południowej Europy.
Tuż po wejściu do budynku Palmiarni wrażenie robią m. in. olbrzymie palmy daktylowe czy wspaniała araukaria wyniosła. Tutaj naprawdę można poczuć się jak w tropikach (ta temperatura, ta wilgotność, ten smrodek!). Przemierzając kolejne cieplarnie, zapoznać się można z figowcami, eukaliptusami, cytrusami, paprociami, kaktusami, agawami czy różnymi bylinami. Dla mniej zorientowanych w biologii zaznaczmy, że roślinami nie są: pawie (takie pierzaste w klatce), żółwie (ze skorupami na grzbiecie) i ryby (w akwariach).
Kogo wyczerpie botaniczna pasja, ten może odpocząć i pokrzepić się w działającej na terenie obiektu kawiarni, zasiadając przy stolikach otoczonych bujną roślinnością. Nieco zgrzyta konieczność samoobsługi w tejże kawiarni (co jest uciążliwe w sytuacji, gdy zajmiemy dość odległe od baru miejsca), ale przymknijmy na to oko, zwłaszcza że zamówić sobie można pyszny Złoty Pociąg…
Palmiarnią w Wałbrzychu zarządza gminna spółka Zamek Książ. Jest więc możliwość łączonego zwiedzania Książa oraz Palmiarni z jednym biletem lub zwiedzania obu zabytków niezależnie. Ciekawa jest również opcja wspólnego biletu do Zamku, Palmiarni i Starej Kopalni (to też wspaniała wałbrzyska atrakcja!). Warto dodać jeszcze, że miejsce to jest znakomicie skomunikowane zarówno z centrum Wałbrzycha, jak i Świebodzicami. Między Książem a Palmiarnią (odległość ok. 2 km) za niewielkie pieniądze kursuje też melex.
Niestety, dostrzec w Palmiarni można również permanentny brak dofinansowania. Rośliny robią, co mogą, ale rdzy na stalowych konstrukcjach i nieszczelności oszklenia trudno nie zauważyć. Ponadstuletni zabytek woła błagalnie o remont. Szkoda, że na ratowanie tego miejsca, o niezwykłej przecież dla regionu wartości historycznej, przyrodniczej i turystycznej, od lat brakuje paru milionów złotych z państwowej skarbonki.
Niemniej jednak zachęcamy do zwiedzania tego pięknego miejsca. To świetny pomysł na rodzinny wypad w niedzielne popołudnie.
PS Po czym poznać geologa? Między innymi po tym, że nawet w najmniej oczywistych miejscach próbuje – z nosem przy podłodze czy ścianie – wypatrzyć coś dla siebie, wydając się dobrowolnie na pośmiewisko W Palmiarni też jest to możliwe. Oto co rzuciło się w nasze geologiczne oczęta: a) murki i ścianki wewnątrz Palmiarni zbudowane z tufów wulkanicznych oraz martwic wapiennych, b) posadzka w kawiarni wyłożona słynnym dolnośląskim marmurem “Marianna”, c) mur okalający Palmiarnię z bloków lokalnych, dolnokarbońskich zlepieńców z wielkimi otoczakami sowiogórskich gnejsów.